40 lat temu londyńskie Palladium odwołało koncert Lou Reeda. Powód?

REKLAMA
Kierownictwo klubu uznało, że był... zbyt punkowy!
REKLAMA

W latach 70. Lou Reed zrobił mniej więcej wszystko. Po zakończeniu współpracy z The Velvet Underground rozpoczął solową karierę albumem "Lou Reed". Jeszcze w tym samym roku pojawił się wyprodukowany przez Davida Bowiego "Transformer" - piękny list miłosny dla nowojorskich outsiderów. Następnie konceptualny, rock-operowy album "Berlin". Ogromnym sukcesem komercyjnym okazały się płyty "Rock n' Roll Animal" i "Sally Can't Dance", które wyniosły Reeda na czołówki amerykańskich list przebojów, co jednak nie skłoniło go (zgodnie z naciskami wytwórni RCA) do "kucia żelaza póki gorące". W rezultacie Lou podarował światu "Metal Machine Music" - dwupłytowy industrialny jazgot, tak straszny, że aż piękny. Sam twórca wspomniał, że osoba, która przesłucha go w całości jest jeszcze większym głupkiem niż on.

REKLAMA

Powód, dla którego Lou Reed nie wystąpił 40 lat temu w londyńskim klubie Palladium wydaje się dosyć błahy w porównaniu do nagrania najbrutalniejszego dla uszu dowcipu muzycznego wszech czasów. Na fali oburzenia rosnącego w Wielkiej Brytanii w związku z niegrzecznymi występami The Sex Pistols, wszystko co punkowe wydawało się podejrzane, łącznie z Reedem, który swoją europejską trasą miał promować nowy album "Rock and Roll Heart". Wystraszone Pistolsami kierownictwo klubu odwołało koncert, co artysta skomentował z goryczą (choć pewnie nie do końca na poważnie):

"Jadę teraz do Sztokholmu, gdzie temperatura spadła poniżej zera, ale myślę, że i tak jest tam cieplej niż w sercu osoby która zabroniła mi wystąpić" .

REKLAMA

SŁUCHAJ ROCK RADIA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory