Klasyczna 10 Roberta Gawlińskiego!

W tym tygodniu swoje idealne zestawienie Klasycznej 10 stworzył współtwórca zespołu Madame - Robert Gawliński. Sprawdź, co jest jego numerem 1!

10. U2 - "Sunday Bloody Sunday"



Wybrałem ten utwór, nawet nie wiem czy on jest tutaj zaproponowany z płyty koncertowej, która powaliła mnie w 1982 czy 1983 roku. Kiedy usłyszałem tę płytę, nagle zrozumiałem że trzech ludzi może robić tyle fajnego hałasu. To wszystko jest tak pięknie poukładane, śpiewane na głosy, Edge gra na fortepianie - jest to taki koncert, który (jeżeli chodzi o lata '80) jest wzorcowy.

9. The Rolling Stones - "Honky Tong Woman"



Rolling Stones jest wielki. To chyba jeden z największych zespołów na świecie. (...) To jest legenda. Ostatnio obejrzałem film o wyprawie Stonesów do Ameryki Południowej. Oni tam pięknie opowiadają Richards z Jaggerem - jak oni skomponowali utwór "Honky Tong Woman"... mieszkali na jakiejś farmie, wynajęli ją. To jest piękny fragmencik, perełka z tego filmu. Zresztą utwór bardzo zacny i pięknie buja.

Myślę, że ich nie można nie lubić. To jest profanacja - jak się nie lubi Stonesów to się nie lubi muzyki. Oni grają od country, przez rasowy, totalny blues, przez rock'n'rolla. Trudno powiedzieć "Nie lubię Rolling Stonesów".

8. The Police - "Massage In a Bottle"



Z Police miałem zawsze taką podróż sentymentalną. To może nie jest dla mnie najważniejszy zespół na świecie, natomiast czas, jaki spędziłem z zespołem Police, to był taki moment... Pamiętam grałem wtedy w zespole Madame, właściwie mieszkałem w klubie Stodoła. W tym klubie wtedy odbywały się niesamowite rzeczy - Zbyszek Hołdys z przyjaciółmi. I to z jakimi! Z Wojtkiem Waglewskim, Morawskim, Andrzejem Nowickim. Tworzyli takie płyty czarodziejskie - to był wspaniały czas, i dla sztuki Polskiej ale dla tego miejsca to był niezły moment.

Długie dyskusje, totalnie zafascynowanego zespołem Police, Zbyszka Hołdysa zakrapiane wieczorki, kiedy Stodoła była już zamykana. W kilkanaście osób słuchaliśmy muzy i debatowaliśmy. To były takie rozwojowe i piękne dyskusje na temat sztuki. (...) Nie było wieczoru żeby nie leciała jakaś płyta Police. (...) To było coś niesamowitego. "Synchronicity" - ta płyta również bardzo zapadła w moje serce. Tam jest taki przepiękny utwór "Herbatka na Saharze" ["Tea in the Sahara"]. Wybrałem ten numer, bo to było takie pierwsze zarażenie się Police. Kiedy usłyszałem ten utwór pomyślałem sobie "Jezu jak ten bębniarz gra. W ogóle jak oni dobrze to wszystko robią, skubańcy". I to była właśnie "Wiadomość w butelce".

7. Midnight Oil - "Beds Are Burning"



Pamiętam takie śmieszne spotkanie. Miałem nauczyciela języka angielskiego i on był Australijczykiem, były chyba lata '80 czy początek '90. Coś tam gadamy i on mówi "Powiedz mi jaki znasz zespół z Australii". Śmieje się i patrzy na mnie a ja "No znam przede wszystkim Midnight Oil", a on na to"Noo taaak, nie tam Midnight Oil. Przestań. Przecież wiesz o kogo pytam". Ja chyba jakąś taką zaćmę miałem. Patrzę na niego i mówię, że nie wiem. Rzuciłem jeszcze kilka Australijskich zespołów a on takie oczy zrobił i mówi "A co z AC/DC?". Ja mu wtedy powiedziałem, że oni są dla mnie trochę śmieszni. Cały czas tak uważam. Są numery wybitne, oczywiście.. ale dla mnie AC/DC skończyło się po śmierci pierwszego wokalisty. (...)

Wolę Midnight Oil bo oni są zespołem mądrzejszym, przede wszystkim. Ten utwór to jest największy przebój tego zespołu. (...) W dużej mierze, opowiada o pokoleniu X w Australii, czyli o 40-latach masowej anihilacji społeczeństwa Aborygeńskiego. Zabieranie dzieci z łóżek co nawiązuje do tytułu tego utworu.

6. Patti Smith - "Because The Night"



Legenda. Muzyka, która dociera do mojego serca jest w większości śpiewana przez facetów. Mało jest dziewczyn takich, jak Patti Smith. Pamiętam taki koncert, to był chyba początek lat '90. Pamiętam, że tak trochę fruwałem unoszony aurą wielkiej polskiej gwiazdy rocka, że coś się w życiu udało młodemu człowiekowi, trochę sodówy itd. Trafiłem na koncert w Warszawie. Patti Smith grała w Pałacu Kultury, ja oczywiście wiedziałem kim ona jest, znałem jej płyty. Tam zagrała chyba jeden z jej piękniejszych koncertów jakie widziałem. I chyba jeden z takich, które zrobiły na mnie kolosalne wrażenie, w ogóle z koncertów wszystkich gwiazd. Bardzo skromnie i kameralnie. Potrafiła tak pięknie przemówić do wszystkich... widziałem swoich kolegów i koleżanki jak machają marynarkami i śpiewają. Był to tak czarodziejski i cudowny koncert (od politycznej narracji poprzez cudowną lirykę i jej hiciory, które są o zabarwieniu rodzinnym i dającym nadzieję).

5. Led Zeppelin - "Kashmir"



Jeden z pierwszych zespołów, które puściłem synom. Wielka szkoła i wielkie podwaliny rock'n'rolla. Muzyki o zabarwienie rock'n'rollowym, bo to i podwaliny heavy metalu. Giganci (...) wielka legenda. Pięknie wykorzystali czas, który był im dany. Podobno młode pokolenie końca lat '70 trochę się z nich śmiało, że są starymi prykami z długimi włosami. (...) Led Zeppelin to jest dinozaur rocka. "Kashmir" dlatego bo ten riff jest chyba najlepszym riffem jaki został zaproponowany do tej pory.

4. Klaus Mitffoch - "Strzeż się tych miejsc"



Klaus Mitffoch to jeden z ważniejszych dla mnie zespołów. (...) Pierwsze spotkanie z Klausem Mitffochem to był 1980 czy 1981 rok, przegląd ONPP - to były przeglądy młodych zespołów. (...) Walczyliśmy dzielnie z takimi zespołami jak Klaus Mitwoch czy Azyl P. W jednym półfinale wygrał Azyl P. a w drugim Klaus Mitffoch, który mnie rozjechał. To było strasznie dobre, strasznie swieże i do tej pory ponad czasowe. Pierwsze płyta - coś wspaniałego, rzecz godna. Odkopałem gdzieś tą płytę i pamiętam, że wręczyłem chłopcom "Masz, puśćcie tym swoim kolegom, co słuchają tych dziwolągów. Niech posłuchają co to jest". Okazało się, że wszyscy się w tym zakochali i płyta natychmiast zginęła.

3. Aerosmith - "Jannie's Got a Gun"



Steven Tyler to jest, dla mnie, chyba najlepiej śpiewający wokalista na świecie. To jest facet, który pięknie nagrywa wokale, układa te drugie głosy. Tam zwykle wszystkie refreny - nie wiem jak on to robi, być może ma swoje studio w domu - bo to kosztuje straszną ilość czasu ułożenie tak wokali, bardzo bliskie harmonię, które brzmią jak jeden głos. Ten głos staje się nagle jakiś kosmiczny. Stven Tyler to gigant jeżeli chodzi o śpiewanie rockowe. Trochę żałuję, że oni poszli w taką komercyjną stronę rocka. Jestem ich ogromnym fanem, chociaż jak wyszła płyta "Pump", skąd pochodzi piosenka "Jannie's Got a Gun", to cieszyłem się jak dziecko. Mieli długą przerwę, nie grali. Nagle wyszła ta płyta. Pamiętam spotkanie z przyjaciółmi, wszystkim puszczałem tę kasetę. Wszyscy "Wow, skąd to masz?! Weź przegraj mi od razu". To było totalne zaskoczenie.

Na tej płycie nie ma złego utworu, chociaż jest to już taki etap otwarcia się na rynek komercyjny. Ta płyta broni się cudownie. Przedtem słyszałem inaczej grający zespół, a teraz to robi wrażenie.

2. Bruce Springsteen - "I'm On Fire"



Ten tekst trafił na moment takiego otwarcia w Ameryce. Wydaje mi się, że z nowym Prezydentem znów może być taka purytańska. My też się stajemy coraz bardziej purytańscy. Zdaje się, że ta delikwentka o której on śpiewa jest w dosyć młodym wieku, zakładam że podmiot liryczny też, i dlatego płonie. Utwór piękny, to jest taki Bruce Springsteen, którego kocham, który wrócił do takiego grania na swoich płytach solowych już bez E Street Bandu. Takie granie gitaryjka, harmonijka, więcej tamburynków, jakiś kontrabas, pianinko. Uwielbiam Bruce'a Springsteena w takim wydaniu. To jest taki utwór, który robi wrażenie zawsze i wszędzie. Można słuchać nowych i nawet wybitnych produkcji i kiedy włączasz ten numer on zawsze gra, płynie i unosi nasze myśli w jakieś wspaniałe rejony wyobraźni.

1. Brygada Kryzys - "Centrala"



Poszedłem na koncert zespołu, wtedy jeszcze się nazywał Kryzys, i ten zespół mnie odstrzelił. Przestałem się interesować muzyką, którą się interesowałem a zacząłem się interesować muzyką punkową i nawet post-punkową. Oni byli bardzo specyficzni. Jeden i drugi zespół [Kryzys i Brygada Kryzy] z Robertem Brylewskim, później z Tomkiem Lipińskim stanowili apogeum tego, co się wydarzyło na scenie lat '80. My później w latach 1983/1984 żeśmy kultywowali w dużej mierze spuściznę tego, co zrobiła Brygada Kryzys. Wybieram ich jako takiego przewodnika duchowego i intelektualnego lat '80. Myślę, że "Centrala" to jest taki sztandarowy utwór i cały czas tekst jest aktualny.

Copyright © Grupa Radiowa Agory