50 lat temu swój debiutancki album wydał David Bowie

REKLAMA
1 czerwca 1967 roku ukazała się płyta "David Bowie".
REKLAMA

Debiut Davida Bowie'ego różni się od ekscesów Ziggy'ego Stardusta, które przyniosły mu sławę na początku lat 70. Bardzo brytyjski, grzeczny chłopiec z okładki nagrał materiał przywodzący na myśl wczesne utwory grupy Pink Floyd pod wodzą Syda Barreta. Jak stwierdzili krytycy muzyczni z NME, Roy Carr i Charles Shaar Murray, "słuchacz mocno przywiązany do eklektycznego stylu Bowie'ego z następnej dekady może uznać ten album za szokujący lub zwyczajnie staroświecki" . Z drugiej strony autor biografii muzyka, David Buckley uznał, że "David Bowie" prezentuje się na tle całej dyskografii jak "winylowy odpowiednik obłąkanej kobiety na strychu" . Sam Bowie uważał, że jego pierwsza płyta "wyrosła ze wszystkiego po trochu - rocka, wodewilu i kabaretu muzycznego - nie wiedziałem do końca kim jestem, Maxem Millerem czy Elvisem Presleyem" .

REKLAMA

Pomimo nieuczesanego jeszcze wizerunku artystycznego, na debiutanckim albumie Bowie'ego pojawiły się zapowiedzi motywów, które zdominują jego twórczość w następnych latach. Podmiotem lirycznym w utworze "We Are Hungry Men" jest samozwańczy mesjasz (czyżby Ziggy Stardust w powijakach?). W "There Is A Happy Land" pojawia się kraina dzieci żyjących w całkowitym oderwaniu od dorosłych - będących nieomal odrębnym gatunkiem, co znamy z "Hunky Dory". Natomiast "She's Got Medals", bawiąca się rolami płciowymi bajka o Mary zmieniającej swoje imię na Tommy a potem na Eileen zapowiada nadejście czasów androgynicznego i biseksualnego Bowie'ego.

Debiut Davida, wydany tego samego dnia co "Sgt. Peppers Lonely Hearts Club Band" Beatlesów nie odniósł większego sukcesu komercyjnego. Większą uwagę publiczności przyciągnęła jego kolejna płyta, zresztą o tym samym tytule. Na drugim "Davidzie Bowie'm" z 1969 roku poznajemy już Majora Toma i jego "Space Oddity" - postać która będzie nam towarzyszyć przez całą pokręconą karierę muzyka, przez "Ashes To Ashes" aż po "Blackstar".

Znając Ziggy'ego Stardusta, Halloween Jack'a, Thin White Duke'a i inne dostojne persony, którymi stawał się Bowie na przestrzeni lat, można dojść do wniosku, że to właśnie ten uroczy David z 1967 roku był jego najdziwaczniejszym wcieleniem.

 
REKLAMA

SŁUCHAJ ROCK RADIA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory