Robert Plant tworzył hity nawet bez Led Zeppelin. Raz zainspirowała go... kłoda!
Swoje pierwsze kroki na ścieżce muzycznej Robert Plant stawiał już w wieku 16 lat. Przyszła legenda porzuciła nawet naukę w szkole na rzecz rozwijania kariery. Na początku muzyk występował z Johnem Bonhamem w grupie Band of Joy. Następnie przeniósł się do składu The Yardbirds, z którego potem wyewoluowało Led Zeppelin.
Robert Plant poradził sobie po rozpadzie Led Zeppelin
Wokalista wraz z Led Zeppelin grał w latach od 1968 do 1980 roku, kiedy to zespół podjął decyzję o zakończeniu działalności. Mimo stosunkowo krótkiej historii zespół zapisał się złotymi zgłoskami w historii muzyki rockowej jako jedna z najważniejszych formacji, jakie kiedykolwiek powstały. Natomiast ich sztandarowy "Stairway to Heaven" przez następne dekady inspirował kolejne pokolenia.
Po rozpadzie Led Zeppelin Robert Plan rozpoczął owocną karierę solową. W jej trakcie występował również z innymi artystami w ramach różnych projektów muzycznych. Przez lata obecności na scenie Brytyjczyk wypracował sobie niepowtarzalny wizerunek charyzmatycznego frontmana i genialnego muzyka.
Zobacz także: Pobili The Rolling Stones i U2. To robią za każdy sprzedany bilet
To sztandarowa piosenka w jego repertuarze
Jedną z jego flagowych solowych kompozycji jest piosenka "Big Log", która stała się pierwszym singlem promującym drugie samodzielne wydawnictwo. Krążek "The Principle of Moments" został wydany w 1983 roku. Singiel bardzo szybko odnotował sukces komercyjny, trafiając się na 11. miejsce listy UK Singles Chart oraz na 20. zestawienia US Billboard Hot 100.
Kompozycja, jak wiele wielkich hitów, powstała w drodze spontanicznego jamowania. Z koeli słowa "Big Log" (tłum. duża kłoda), chociaż nie pojawiają się w samym tekście piosenki, mają swój nietypowy rodowód. O ich genezie opowiedział niegdyś współautor utworu Jezz Woodroffe na łamach magazynu "Classic rock".
"Big Log" został napisany w środku zimy. Skończyło nam się paliwo do kominka. Znaleźliśmy leżące na zewnątrz resztki starego drzewa, które miało około 15 stóp długości, ale nie mieliśmy czym go pociąć. Włożyliśmy więc jeden koniec do ognia i powoli go spalaliśmy, aż zniknął – opowiedział Jezz Woodroffe.