W 1965 roku Jim Morrison i Ray Manzarek założyli zespół The Doors. Przez lata nagrywali masę świetnych numerów, koncertowali i romansowali z wieloma kobietami. Jednocześnie kariera Morrisona zaprzecza etosowi komun lata miłości. Sam zresztą często krytykował hipisów, buntował się przeciwko powszechnej rewolucji dzieci kwiatów. W przeciwieństwie do nich eksplorował ciemną stronę życia, odwoływał się nie tylko do radości zmysłów, lecz także do "bólów egzystencji" i intelektu.
- Pamiętam, że kiedy byłem w liceum i nawet na studiach, seks był tematem, który lepiej było przemilczeć. Jak by nic się nie zmieniło od epoki wiktoriańskiej. Z dziewczyną nie wypadało o tym rozmawiać. Dziś młodzi wydają się mieć o wiele luźniejsze podejście do tego tematu. Seks zawsze był i będzie tajemnicą. Ale powinno się go zaakceptować jako jedną z życiowych czynności, a nie coś o czym można jedynie szeptać w ukryciu - mówił Morrison w 1970 roku.
- Śpiewanie z The Doors miało być w jego życiu tylko epizodem. Nie do końca pasował do zespołu. Muzycy byli przerażeni, bo oni chcieli grać, a on, genialny świr, na koncertach przekraczał granice. Wykraczał poza wszelkie ramy. Nigdy nie byłem wielkim fanem Doorsów, ale jadąc do Paryża, miałem jeden pewny plan. Odwiedzić jego grób - mówił Tomek Lipiński z grupy Tilt i Brygada Kryzys.
Wokalista The Doors miał w życiu dwie słabości - kobiety i alkohol. Latem 1970 roku, Morrison wziął pogański ożenek z dziennikarką Patricia Kennealy, zwieńczony podpisaniem dokumentów własną krwią. To wydarzenie zrobiło na Jimie tak wielkie wrażenie, że ten pod koniec ceremonii stracił przytomność. Związek nie przetrwał długo. Mimo licznych romansów m.in. z Janis Joplin, popularny "Król Jaszczur" wracał do swojej prawdziwej miłości Pameli Courson, z którą wyruszył w swoją ostatnią życiową podróż do Paryża.
