[100 PŁYT KTÓRE ZMIENIŁY HISTORIĘ ROCKA] Metallica - Master Of Puppets

REKLAMA
W tym tygodniu przyjrzymy się legendarnej płycie Thrash Metalowej czyli "Master Of Puppets"
REKLAMA

Jedni powiedzą, że to takie tam jakieś „łupu łupu”, inni, że tego się nie da słuchać a jeszcze inni powiedzą, że nie mogą bez tego żyć. Jedno jest pewne, obok Heavy Metalu nie da się przejść obojętnie.
Mówi się, że wszystko zaczeło się od zespołu Black Sabbath, który co prawda poruszał się raczej w okolicach Hard Rocka ale jednak Ozzy i jego mroczna drużyna grali dużo ciężej niż np. Led Zeppelin. Mimo wszystko to nie Black Sabbath jest uznawany za pierwszy zespół metalowy, a Judas Priest. Zespół Roba Halforda w latach 70 zaczął grać jeszcze ciężej niż inni, elimiując ostatecznie wpływy bluesa na rzecz hard rocka. Tak swoją drogą, wokalista Judas Priest miał parę okazji by występować w roli wokalisty zespolu Black Sabbath ale o tym może kiedy indziej :). Zatem lata 70 można uznać za ten okres kiedy heavy metal się rodził, mam wrażenie, że nie były to długie i bolesne narodziny, przecież ten gatunek nie bierze jeńców, jest szybki i silny jak jasny gwint. Myślę, że nie dość, że dziecko przyszło na świat szybko to jeszcze wyskoczyło z groźną miną, ubrane w skórzane obcisłe portki, robiąc totalną rozpierduchę na sali porodowej. Tak czy siak dziecko to pobiegło i zaczeło się rozmnażać na potęgę i tak w 1981 roku narodziło się coś co do dzisiaj sprzedało około 200 milionów egzemplarzy płyt, a na sam dzwięk nazwy tego czegoś wzdrygają się księża na całym świecie. Oczywiście znając życie rozpoczeliście czytanie tego artykułu od tytułu i domyślacie się, że chodzi o zespół Metallica. Zespół został założony przez Jamesa Hetfielda i Larsa Ulricha w Los Angeles a doszło do tego dzięki dziwnemu zbiegowi okoliczności. Otóż obaj panowie ogłosili w tej samej gazecie, że chcieliby założyć zespół i czy jest tam ktoś jeszcze kto by chciał z nimi pograć. Wkrótce do Jamesa który zajął się gitarą prowadzącą i wokalem oraz Larsa za perkusją dołączył Dave Mustaine (tak to ten który później założył zespół Megadeath) Tak czy inaczej, po paru latach i wielu przygodach mniej lub bardziej fajnych wyklarował się stały skład. Chłopcy nagrali w tym czasie dwa albumy czyli „Kill 'Em All” i następce, „Ride The Lightning”. Oba nadały im sposobności do zagrania wielu koncertów, zdobycia rzeszy fanów i podpisania kontraktu z Elektra Records.

REKLAMA
 

3 marca 1986 został wydany album "Master of Puppets". Osiągnął 29. pozycję na krajowej liście przebojów w USA, Co było dość zaskakujące bo zespół jak dotąd promował się jedynie koncertami, bez żadnych teledysków a single nie zrobiły większej furory.
Jeżeli chodzi o to co dała zespołowi nowa wytwórnia to na pewno to, że mieli nieograniczony czas na nagrania i nie mieli narzuconej daty premiery na czym jak przyznali muzycy – Metallica skorzystała.

Przy nagrywaniu tego albumu po raz pierwszy byliśmy w sytuacji komfortowej. W poprzednich wyznaczano ostateczną datę wydania ze względu na ograniczenia finansowe. Myślę, że wykorzystaliśmy tę okazję. Nie śpieszyliśmy się i robiliśmy wszystko, żeby wyszło naprawdę dobrze. Często jest tak, szczególnie przy pierwszej płycie, że zespół wchodzi do studia, znajduje właściwe brzmienie gitary czy perkusji i w błyskawicznym tempie nagrywa całość. Ale Master of Puppets jest płytą różnorodną i dopracowaną w szczegółach, co zresztą słychać. Czasami zdarzało się, że cały dzień albo nawet dwa schodziły nam na samym wyszukaniu brzmienia gitary do konkretnego fragmentu jednego kawałka” — Lars Ulrich

Za pracę nad albumem muzycy wzieli się latem. Członkowie zespołu nagrywali swoje pomysły, a potem – jak opowiada Hetfield – „słuchaliśmy tych kaset i wybieraliśmy riffy, które naszym zdaniem były na tyle dobre, aby można było z nich zbudować utwór”. Lars, miał również udział w tworzeniu riffów nucił Jamesowi wymyśloną melodię, którą on zamieniał potem na riff.
1 września Lars Ulrich rozpoczął nagrywanie ścieżek perkusji na album. Wkrótce dołączyła do niego reszta zespołu i nagrali album o którym mówi się, że jest najlepszym albumem thrash metalowym w historii.

Na geniusz tej płyty składają się genialne riffy, doskonałe solówki gitarowe które wręcz miejscami urzekają swoją pomysłowością. Jeżeli chodzi o bas, to Cliff Burton nie bez powodu często wymieniany jest jako jeden z najlepszych operatorów czterech strun. Jego partie są znakomite, szczególnie zachwycają w instrumentalnym "Orion". Wypadek autokarowy zakończył życie tego wielkiego basisty jeszcze w tym samym roku, w którym opisywany album został wydany. Lars Ulrich nigdy nie był jakimś wybitnym perkusistą i np. przy Nicku Menzie z Megadeth wypada blado, ale również odwalił tu kawał dobrej roboty. Wokal Jamesa również jest znakomity - nagrał tu jedne ze swoich najlepszych ścieżek. Czy lepsze niż w np. "Ride the Lightning"? Trudno stwierdzić no bo to nie zawody sportowe żeby dało się wokale czy wogólę muzykę zmierzyć i stwierdzić, co jest lepsze. Na pewno wokale na tej płycie są inne, mniej... dzikie, ale ciągle mocne i agresywne. Ponoć to jednak nie muzyka jest najważniejsza na tej płycie, a tekst. Dopiero kiedy słuchacz wsłucha się w warstwe liryczną to może odkryć ten album tak w 100% jako całość. Teksty mówią głównie o manipulacji, o tym jak jesteśmy manipulowani przez innych. np. w genialnym zresztą utworze tytułowym, ofiarami manipulacji są narkomani. Chyba każdy po przesłuchaniu i zrozumieniu tekstu piosenki „Master Of Puppets” straci ochotę na sięganie po narkotyki. W utworze „Disposible Heroes” bezmyślnymi ofiarami kierowanymi przez innych są żołnierze. Znajdziemy na płycie szybkie typowo thrashowe utwory, rozbudowane kompozycje w stylu tytułowego „Master Of Puppets” jak i piękne instrumentalne utwory typu „Orion”.

 

W „Welcome Home (Sanitarium)” bohaterem jest ktoś kto żyje, jak mu się podoba, i robi nieraz zwariowane rzeczy. Inni mówią: „To nie w porządku, co ty wyprawiasz”. I odsyłają go do „sanatorium”. A tam nikogo już nie obchodzi, co z nim będzie. Aplikuje się pacjentowi jakieś leki, wpycha się w kaftan bezpieczeństwa a koniec jest najczęściej tragiczny. Do napisania tej piosenki zainspirował nas film Lot nad kukułczym gniazdem. „Orion” zaś to imię zuchwałego i niezwykle silnego myśliwego w mitologii greckiej, który prawdopodobnie zginął z ręki Artemidy – bogini nagłej śmierci. Jest to także nazwa jednego z gwiazdozbiorów. Wydaje się, że nie przypadkiem tak właśnie zatytułowany jest przedostatni utwór na płycie. Podzielony na kilka części, z łagodnym kosmicznym wstępem, a zakończony groźnym i ciężkim uderzeniem rozgniewanych bogów
- James Hatfield

Album ten mimo że w swoim czasie miał sporą konkurencję na rynku metalowym tzn. doskonałe albumy od Megadeath (Peace Sells... But Who's Buying?), SlayeroweReign in Blood” i wiele innych ale to zdaje się, że właśnie płyta Metaliki zawładnęła i zmanipulowała najwięcej fanów na świecie i do dzisiaj pozostaje jedną z bardziej kultowych pozycji w świecie metalu.

REKLAMA

SŁUCHAJ ROCK RADIA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA