Płyta tygodnia: - jestem człowiekiem i (nie)dobrze mi z tym [FELIETON]

REKLAMA
Gdy ktokolwiek porusza temat ciemnej strony księżyca, tak pierwszą myślą o tym albumie będzie właśnie jego okładka. Minimalistyczna, prosta, a przy tym całkiem śmiała, przypominająca dość prostą dychotomię: czarne tło, symbolizujące człowieczą pustkę, kontrastuje z pełną kolorów tęczą, swoistym przeciwieństwem wszelakich niepokojów. Całość, zobrazowana jako trójkątny pryzmat, ukazuje nam, że płyta ta od pierwszych dźwięków będzie czymś więcej niż zwyczajnym doświadczeniem muzycznym.
REKLAMA

Będzie świadoma. Świadoma, ponieważ już na samym początku, choćby przy okładce, zyskuje atencję przyszłego słuchacza. A przecież to tylko mały szczegół, wręcz dopiero początek do tego muzycznego Obywatela Kane’a. Do płyty, o której napisano praktycznie wszystko, która wysłuchana została zapewne miliony razy, którą sprzedano w około czterdziestu pięciu milionach egzemplarzy. A my i tak do niej wracamy. Tym razem, by spojrzeć na nią jako autonomiczne dzieło kulturowe. Porywające słuchacza swoją koncepcją, ale i starannie wyprodukowanymi utworami. Te natomiast poruszają większość człowieczych zagadnień, tak więc blisko temu nagraniu do pewnej filozoficznej dysputy. Tekstowo The Dark Side of the Moon należy do pierwszej ligi. Kompozycyjnie do klasy światowej. To rzecz wychodząca poza jakąkolwiek formę – głównie stawiające na empiryczną immersję samego słuchacza.

REKLAMA

            Trwające czterdzieści trzy minuty doznanie po prostu płynie. Jego forma zaś, chociaż wydaje się chwilami bardzo niepokaźna – choćby przy samym początku albumu – tak w najbardziej dynamicznych momentach… wybucha. Niczym wulkan, dawne Pompeje, Floydzi doskonale manewrują między ciszą a niespokojem, wzorowo widać to w momentach przejść (np. ze Speak To Me do Breathe), czy przy budowie utworów (powolnie rozwijające się The Great Gig In The Sky). Ważną kwestią The Dark Side of the Moon jest również ustawienie piosenek; nie dość, że dzisiaj nie wyobrażamy sobie, by album kończył się inaczej niż Eclipse, tak nikt nie czuje potrzeby zamiany kolejności danych tytułów. Tworzy się z tego szczelnie zamknięta całość, eksplodująca przy odtworzeniu, czy ponownym zapętleniu. Dopiero wtedy rozpoczyna się podróż po prawdziwie ciemnej stronie księżyca.

            Rozumienie tytułu wydaje się jednym z ważniejszych elementów przy interpretowaniu płyty. Bo choć ciemna strona księżyca zazwyczaj kojarzy nam się z niezbadaną przestrzenią, tak w tym przypadku chodzi o nieco inne kwestie. „Ciemna strona” jest metaforą ciemności, mrocznej apokalipsy mogącej zniszczyć pozytywne, ludzkie emocje. A te są nieodłączną częścią naszego człowieczeństwa. Kiedy dodamy do tego fakt, że The Dark Side of the Moon mówi głównie o człowieku, jego początkach, końcu, a także i wszystkich psychicznych niepełnosprawnościach, „ciemna strona” zacznie jawić się jako niepoczytalność wiodąca do szaleństwa. Brzmi urągliwie, gdy przypomnimy sobie los Syda Barretta (czy nawiązujący do niego Brain Damage).

            Zaczyna się od serca. Bije, powoli, coraz szybciej, rozpoczyna płytę w Speak To Me, kończy ją w Eclipse. Podobno reprezentuje narodziny i śmierć, jako że całe nagranie staje się rozprawą o człowieku i jego ukrytych słabościach. A co jeśli chodzi o co innego? Bicie serca usłyszymy tuż przy otworzeniu oczu. Gdy przebudzamy się, zaczynamy oddychać. To nasza pierwsza czynność. Bicie i oddech synchronizują się w jedność. Dopiero potem czujemy otaczającą nas przestrzeń. Don't be afraid to care/Leave but don't leave me – nie bój się żyć, ale pamiętaj o najważniejszym. Korzystaj z życia póki możesz, jednak rób to rozważnie. Wstajesz, pracujesz, wypełniasz obowiązki, ale w każdej chwili możesz zrobić coś innego. Podróżować (On the Run), wykorzystywać czas, który pozostał (Time), czy ustalić, w jaki sposób zamierzasz wydawać zarobione pieniądze (Money). Zważając na omawiane tematy – konsumpcjonizm, wojna, chciwość, moralność – wypada (mylnie!) zaznaczyć, że Floydzi są ludźmi i niedobrze im z tym. Jednak czas leci i samo życie w pewnym momencie musi się zakończyć. I tym climaxem będzie Eclipse, fenomenalne rozliczenie z jestestwem, przepięknie poprowadzone pod względem melodii, pełne patosu, ale i ukazujące życie jako podróż. Pełną dobra, zła, bazującą na przeciwieństwach: And all you create and all you destroy/And all that you slight and everyone you fight/And all that is now and all that is gone. Czy będzie nadużyciem, jeśli napiszę, że The Dark Side of the Moon funkcjonuje jako osobista próba ukazania sensu istnienia? Nie oszukujmy się, Floydzi są ludźmi i dobrze im z tym.

            Skoro mowa o ciemnej stronie księżyca, (podobno) wypada wspomnieć o jego ponadczasowości. Postaram się obejść ten ograniczający schemat i skupić się na personalnej opowieści. W bardzo ciekawy sposób zrozumiałem, że mam do czynienia z czymś wielkim. Zawsze chwaliłem końcową część utworu Walk On z płyty All That You Can’t Leave Behind zespołu U2, która w pewien osobliwy sposób dawała siły i nastrajała na resztę dnia. Gdy zauważyłem dosłowne podobieństwo między dwoma „monologami”, prędko zrozumiałem, w jak bystry sposób irlandzki zespół interpoluje wersy z Eclipse. Jak to mówią – muzyka rozmawia ze sobą w najmniej oczekiwanych momentach.

REKLAMA

            All that you touch and all that you see/All that you taste, all you feel/And all that you love and all that you hate – te słowa, wykonane w tak bezbłędny sposób, mają w sobie masę czucia. Czucia pochłaniającego słuchacza, zmuszającego go do ponownego odsłuchu. Istotne okazują się jednak ostatnie chwile samego nagrania. And all that's to come and everything under the sun is in tune/But the sun is eclipsed by the moon/There is no dark side in the moon really/Matter of fact it's all dark. Wprawdzie wszystko okazuje się jałową ciemnością, ale jest też życie. Nasze wybory, codzienność, kluczowe wydarzenia, nieustanne bicie serca i powtarzalne oddechy. Te aspekty kreują niezauważalne światło. I o tym mówi The Dark Side of the Moon. O promieniach oświetlających nasze życiowe ścieżki.

REKLAMA

SŁUCHAJ ROCK RADIA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory