Płyta tygodnia: Republika - Nowe sytuacje - dialog między arcydziełami, czyli czerń i biel kontra reinkarnacje [FELIETON]

REKLAMA
Są takie zespoły, które niczym Republika, wywołują w odbiorcy emocje bardzo rozległe, wychodzące poza jakiekolwiek ustalane bariery. Nie ma nic piękniejszego niż nasz pierwszy raz z Grzegorzem Ciechowskim, poznawanie jego republikańskiej twórczości, słuchanie tekstów - nie tylko ważnych i inteligentnych -, ale i udowadniających, jaki płomienny żar ma w sobie Obywatel G.C. , ile miłości do muzyki, a także nieoczywistych uczuć posiada Grzegorz z Ciechowa. Bo chociaż przybierał ciekawe alter ego, dla wielbiących fanów pozostawał tym samym Grześkiem.
REKLAMA

 Dzisiaj kontrastujemy ze sobą dwa wybitne albumy Republiki – zwycięskie, hałaśliwe Nowe Sytuacje, wraz z poetycko-nieformalną Siódmą Pieczęcią. Płyty te dzieli równo dziesięć lat, a czas ten pokazuje nie tylko rozwój samego zespołu, jak i pewną ważną kwestię – gdziekolwiek by się nie znaleźli, niezależnie od czasu, miejsca i aktualnego zamiłowania do danego typu muzyki, za każdym razem stawali na wysokości zadania i poprzeczkę stawiali wyżej. I zróżnicowanie tych nagrań to pokazuje, a przecież w żadnym wypadku nie odbiegają od siebie poziomem pomimo upływu tych lat. Wręcz przeciwnie, są inne, stawiające na kompletnie odmienne dźwięki, przede wszystkim lirycznie rozjeżdżające się już na samym początku. Bo umiejscowione są jakby w dwóch przeciwstawnych sobie epokach – niebotyczna różnica jest przecież w Polsce między 1983 a 1993 rokiem.

REKLAMA

Pozostaje samo pytanie, skąd pomysł na porównanie akurat Nowych sytuacji z Siódmą Pieczęcią. Powodów jest kilka, po pierwsze, debiutancki tytuł Republiki do dzisiaj uznawany jest jako absolutne mistrzostwo świata, koherentny album, który nie posiada żadnych słabych chwil. Chodzi mianowicie o jego dźwięki, są majestatyczne, przy tym delikatne, drobne niczym wróbelek wlatujący akurat do sesji nagraniowej, omijający dosadniejsze od niego hałasy. I nie dość, że subtelne, tak ta subtelność łączy się metalicznym chłodem. Album jest zimny, skoncentrowany na ówczesnej historycznej stagnacji (i nie chodzi tylko o mrozy Arktyki, 4 utworu z płyty). Nowe sytuacje są wynikiem buntu wobec ograniczeniom, sam album – nie tylko z tytułu – jest taką ową nową sytuacją, wydarzeniem wpływającym na polską scenę muzyczną, ale i redefiniującym tekstowe pisarstwo. Jest ono antysystemowe, wolnościowe; Śmierć w bikini czy My lunatycy nie są kolejnymi nic nieznaczącymi kompozycjami, raczej krzykiem milionów ludzi zawartych w tych kilkudziesięciu wersach. A Mój imperializm, Będzie plan? Mówią same za siebie, są oczywiste w swojej nieoczywistości, dlatego rozumieli je słuchacze, a po paru poprawkach przepuszczane były przez nieświadomą cenzurę. Nowe sytuacje są przykładem elegancji. Wręcz wywrotowej, wytwornej walki z czerwoną władzą.

Słuchając Nowych sytuacji lub Nieustannego tanga, czujemy w tych albumach wykrystalizowany styl samego zespołu. Wspomniane metaliczne dźwięki, krnąbrność Ciechowskiego, to wszystko w akompaniamencie fantastycznych muzyków (choćby zwróćcie uwagę na Sławka Ciesielskiego – to jest wirtuoz perkusji, gran niby zachowawczo, ale to też swoisty pozór, to znakomity muzyk!). Zatem, mająca w pamięci ten szorstki metal, puszczamy Siódma Pieczęć, która prędko wywraca do góry nogami nasz obraz samej Republiki. To album samowolny, tkwiący w tej swojej muzycznej niepodległości dzięki samym muzykom. Bo oni dają nam o tym znać, w Próbie, nieformalnym wstępie do całej płyty. „Trzy poważne i jeden mniej poważny pęcherz (…) Ile się człowiek musi nacierpieć z tym wyzwaniem (…) Szczególnie, że nasze pęcherze są na nasze własne życzenie. Chcielim grać na takich instrumentach” – mówi Grzegorz Ciechowski, co dla widza oznacza – „słuchajcie, wiemy, co robimy. Zaufajcie nam”. I cóż, znajdziemy tu organy Hammonda, flety, harmonijki, zarówno gitary elektryczne, jak i akustyczne. I można zmianę stylu usłyszeć już na 1991, tak dopiero Siódma Pieczęć jest zerwaniem ze starą miłością, wkroczeniem w nowy, bardziej wrzący romans. To flirt z ciepłą egzotyką, ludzkim teoretyzowaniem, a także, co najważniejsze, ze śmiercią. Tytuł, nawiązujący do Bergmanowskiej klasyki, mówi nam, że ten album jest Ciechowskiego cyrografem z kostuchą. Stojąc w kolejce jest mrożącym krew w żyłach wyznaniem, że autor śmierć wyczuwał i zrozumiał, że za jakiś czas przyjdzie i po niego (wiele lat później, Śmierć na pięć stanie się finałowym pogodzeniem z faktem, że nie zostało wokaliście zbyt wiele dni). Rzecz jasna nie tylko motyw odchodzenia widoczny będzie na tym albumie; mityczność przeplata się dzieciństwem, a rozliczenie z dawnym związkiem znajdziemy np. w Prośbie do następcy. I nie wolno zapomnieć o wspaniałych Reinkarnacjach, prawdopodobnie najbardziej zmysłowym utworze Republiki.

            Nowe Sytuacje nie odstępują Siódmej Pieczęci, a Siódma Pieczęć Nowym Sytuacjom – to dwa porywające nagrania, prezentujące wszechobecną poetykę, muzyczną samoświadomość, a także wszechstronność artystów. Różne, a jednak sobie bliskie. Czyste jak dwie krople łez.

REKLAMA

SŁUCHAJ ROCK RADIA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA