Drew i Justin romansują na odległość!
Drew Barrymore gra tu Erin - dziennikarkę na stażu w Nowym Jorku, a Justin Long jest Garrettem - pracownikiem wytwórni płytowej. Któregoś wieczoru spotykają się w knajpie, piją piwo, wieczorem lądują w jego pokoju. Po pierwszej wspólnej nocy oboje chcą się dalej spotykać i randki trwają przez następne kilka tygodni. Wtedy właśnie Erin musi wrócić do rodzinnego San Francisco. Ani ona, ani Garrett nie chcą kończyć tak obiecującej znajomości, więc próbują związku na odległość. Przy użyciu telefonów, komputerów i linii lotniczych starają się być w ciągłym kontakcie, ale im dłużej to trwa tym jest trudniej. Seks raz na trzy miesiące okazuje się przeszkodą prawie nie do przejścia, a przeprowadzka w jedno miejsce nie wchodzi w grę. Rozstanie wisi w powietrzu
Bardzo dużą zaletą tego filmu jest para Drew Barrymore - Justin Long, która ładnie się do siebie klei, a nawet podobno umawia w życiu prywatnym. To by tłumaczyło czemu im ta chemia międzyludzka tak dobrze wychodzi. W ich wykonaniu cała historia wygląda na prawdziwą: miejscami zabawną, miejscami po prostu zwyczajną. Zmagania o utrzymanie związku ogląda się dobrze, choć jak dla mnie może za mało w tym emocji. Jak w spokojnym, umiarkowanie pomysłowym, telewizyjnym filmie obyczajowym. Z kolei komedię zapewniają dwaj przyjaciele Garretta - dość barwne postaci o imionach Dan i Box. Są oni standardowo (jak na takie filmy) dziwaczni, nieżonaci, oczywiście znają się na kobietach i gadają sporo o seksie. Plus jedna scena z kiblem w tle i mamy pełny obraz najlepszych kumpli. Honoru zabawnych kobiet broni znerwicowano-obsesyjna siostra Erin, grana przez Christinę Applegate, nałogowo sprzątająca i wychowująca swoją córkę głównie przy pomocy hasła "Maja! Pomnik!".
Niezła jest ścieżka dźwiękowa do filmu, na której słuchacze Radia Roxy na pewno znajdą sporo znajomo brzmiących wykonawców .
Dzięki "Stosunkom międzymiastowym" nauczymy się też na pewno gdzie leży Nowy Jork, a gdzie San Francisco. Mapa Stanów pojawia się tam na tyle często, że nawet taki oporny geograficznie tuman jak ja zapamiętał ich położenie. Z całego filmu mnie najbardziej utkwił jednak w pamięci widok gołego (całkiem niczego sobie) tyłka Justina Longa. Jeżeli tak ma wyglądać filmowe równouprawnienie to jestem za.
Anna Pniok (Radio Roxy )