Cooper o przejściu na emeryturę

REKLAMA
"Nigdy nie czułem się lepiej".
REKLAMA

Legendarny wokalista Alice Cooper, który w lutym obchodził swoje 70te urodziny, w wywiadzie dla nowojorskiej stacji Q103, zapytany o swoją emeryturę powiedział: "Zawsze mówiłem - gdy na koncerty przestaną przychodzić fani, to znaczy ,że nadszedł już czas... jednak coś takiego nigdy nie miało miejsca".

REKLAMA

Alice jest zaangażowany w szereg różnych projektów, w tym supergrupę Hollywood Vampires z Johnnym Deppem i gitarzystą Aerosmith, Joe Perry, która to 12 czerwca zagości na Warszawskim Torwarze. W 2015 roku otwierał ostatnią trasę koncertową Mötley Crüe, krążą również plotki, że może supportować KISS na trasie w 2019 roku. Jego najnowszy album "Paranormal" wydany w lipcu 2017 roku, spotkał się z ciepłym przyjęciem fanów jak i krytyków.

W wywiadzie mówił: "W rzeczywistości robimy teraz lepszy biznes niż kiedykolwiek. Coraz więcej osób przychodzi na koncert, a ja nigdy nie czułem się lepiej, więc nie widzę powodu, by w ogóle przejść na emeryturę. Wiem, że wielu zrezygnowało, ale wielu również nadal pali i pije. Prawdopodobnie są zmęczeni tym wszystkim. Ja natomiast zmęczony nie jestem! Ludzie ciągle mówią - "Możesz grać w golfa każdego dnia", a ja odpowiadam - "I tak codziennie gram w golfa!"

Wypowiedział się także na temat zjednoczenia z oryginalnym składem zespołu Alice Cooper z którymi nagrał kilka utworów na swój najnowszy album "Paranormal":

"Było wspaniale.Najlepszą rzeczą w tym składzie było to, że razem chodziliśmy do tego samego liceum. Byliśmy w tych samych drużynach sportowych - razem jeździliśmy na koncerty i spędzaliśmy czas. Założyliśmy zespół dzięki szkole średniej i występowaliśmy na żywo w małych lokacjach. Kiedy rozeszliśmy się po pięciu, platynowych albumach z rzędu, nie było między nami żadnych złych uczuć. Zerwaliśmy bez nienawiści. Nikt nikogo nie pozywał, po prostu każdy poszedł w swoją stronę. Utrzymywałem dobre stosunki z Dennisem [Dunawayem], Nealem [Smithem] i Mike'em [Brucem]. Pewnego razu zadzwoniłem i zapytałem - "Hej, będę w mieście; chcesz wpaść i razem pograć"? Nie było żadnej animozji. Kiedy zebraliśmy się do kupy powiedziałem - "Chciałbym, żebyście wszyscy napisali piosenki, a potem weźmiemy ją do studia. Nie chce ich obrabiać - chcę, żebyśmy zagrali na żywo w studiu." Wszystko, to co udało się zagrać było wręcz niewiarygodne."

Zeszłego miesiąca Cooper opowiadał, jak prawie zginął na koncercie podczas kaskaderskiego wyczynu z szubienicą na stadionie Wembley w 1988 r. Kaskaderski trick był organizowany przez magika Jamesa Randiego. Alice był przywiązany do uprzęży na krokwi za pomocą grubego drutu fortepianowego. Pętla była umieszczona nad jego szyją, a przeważnie platforma go chroniła.

"Wszystko ma swój limit. Po wykonaniu wielu pokazów nigdy nie myślałem o zmianie drutu" - powiedział Alice - "W pewnym momencie drut pękł. Poczułem, jak lina uderza mnie w podbródek i starałem się szybko odwrócić głowę. To musiało być ułamek sekundy, gdyby złapała mnie za szyje, byłoby po mnie. Lina przeszła mi po szyi i zostawił mi całkiem dobre oparzenie. Gdy spadłem na podłogę to prawie zemdlałem."

REKLAMA

Pełen wywiad poniżej:

 
REKLAMA

SŁUCHAJ ROCK RADIA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA