Syd Barrett- szaleniec i geniusz

REKLAMA
Postać Syda Barretta przypominamy nie bez powodu- "Barrett" drugi solowy album muzyka, został wydany dokładnie 48 lat temu, 14 listopada 1970 roku.
REKLAMA

Album wypełniły nagrania zarejestrowane w pierwszej połowie 1970 roku, tym razem – w przeciwieństwie do debiutu, gdzie duża część piosenek była wykonywana przez Syda wyłącznie przy akompaniamencie gitary – w całości zarejestrowana z pomocą dodatkowych muzyków. Jednak tym razem nie album, a sama postać Barretta zasługuje na przybliżenie.

REKLAMA

Syd Barrett- legendarny, pierwszy lider Pink Floyd, genialny twórca, ale i tragiczna postać, której życie załamało się wskutek uzależnienia od narkotyków i choroby psychicznej. Był członkiem Pink Floyd jedynie trzy lata, zaś jego działalność muzyczna trwała lat 7. Mimo tak krótkiego czasu Barrett stał się prawdziwą ikoną psychodelicznego rocka.

 

To, co cechowało melodyjne kompozycje Syda, to pierwiastek chaosu i niepokoju, który miał drażnić odbiorcę. Jeśli dodamy do tego odrealnione, pełne absurdu, podszyte infantylizmem teksty utworów otrzymamy mieszankę, która stanowiła o wyjątkowości Barretta. Było w tych piosenkach szaleństwo, w późniejszych latach szaleństwo to stało się przekleństwem młodego artysty.

Razem z Pink Floyd muzyk nagrał dwa albumy: "The Piper at the Gates of Dawn" w 1967 roku i "A Saucerful of Secrets" z 1968 roku, choć jego wkład w to drugie wydawnictwo był minimalny.

 

Syd Barrett był wrażliwą i pełną sprzeczności postacią. Oprócz muzyki jego pasją było malarstwo. Jednak z chwili na chwilę pogłębiało się jego zamiłowanie do narkotyków i ekscentrycznego stylu bycia. Barret upodobał sobie zwłaszcza LSD. Przyjaciołom tłumaczył, że narkotyki dają mu prawdziwą wolność i pomagają tworzyć.
Nie to jednak było najgorsze. Barret stał się dużym obciążeniem dla kolegów z zespołu. Potrafił na przykład przez cały koncert grać tylko jeden akord. Czasami wychodził na scenę i nie wydusił z siebie żadnego dźwięku. To właśnie z powodu kłopotów z Barrettem, Floydzi zdecydowali się zatrudnić Davida Gilmoura.
W 1968 roku muzycy postanowili nie zabrać Syda na jeden z koncertów. Niewiele później ogłosili, że Barrett nie jest już członkiem Pink Floyd.

REKLAMA
 

Do uzależnienia od narkotyków dochodziły jeszcze problemy ze zdrowiem mentalnym. U Syda Barreta podejrzewano najróżniejsze schorzenia: wiadomo, że Barrett leczył się w szpitalu psychiatrycznym i że nie była to jedna, incydentalna wizyta.
Biografowie Syda sugerują, że mógł cierpieć na schizofrenię, depresję maniakalną lub łagodną odmianę autyzmu.

Po wyrzuceniu Barretta z Pink Floyd nie został on pozostawiony samemu sobie.
David Gilmour pomagał mu w solowej karierze, a później pilnował, by do końca życia spływały do niego tantiemy z przebojów, które napisał. Z owych tantiemów utrzymywał się do końca życia całkowicie rezygnując ze sceny.
Członkowie Pink Floyd wielokrotnie próbowali zaprowadzić Syda na odwyk, jednak nigdy nie udało im się namówić go na terapię.

Syd był ważną częścią zespołu przez całą jego karierę. Jeden z najważniejszych albumów Floydów - "Wish You Were Here" z 1975 roku - został zadedykowany właśnie jemu. Zwłaszcza utwór "Shine On You Crazy Diamond" w całości opowiadał właśnie o Sydzie. Sam Roger Waters wyjaśniał to w ten sposób:

Ten utwór mówi o tym, jak bardzo przeżyliśmy jego załamanie. Miałem wtedy silne pragnienie, i mam je nadal, by upamiętnić jego talent i jego człowieczeństwo, by wyrazić moją miłość do niego

Barret miał w sobie dwa przeciwstawne pierwiastki, które go tworzyły a jednocześnie doprowadzały do wewnętrznego rozpadu. Był jednocześnie kobiecy i kolorowy, szalony i melancholijny, wyzwolony artystycznie i uwięziony przez nałóg. Według Davida Bowiego, Barrett był pierwszym facetem, który na scenę wyszedł w make-upie. Był kolorowym ptakiem, który zrewolucjonizował psychodelię w muzyce.

REKLAMA
 

Syd Barrett zmarł 7 lipca 2006 w swoim domu w Cambridge w wieku 60 lat. Przyczyną śmierci były komplikacje związane z cukrzycą i rak trzustki. Jego zwłoki zostały skremowane, a prochy prawdopodobnie przekazane siostrze i najbliższej rodzinie.

Grobu Syda nie ma na cmentarzu w Cambridge.

Niezależnie od jego upadku i w zasadzie trzydziestoletniego stopniowego, powolnego umierania - to postać, która zasługuje, aby otoczyć ją kultem. To integralny element Pink Floyd, który żył w tekstach i muzyce zespołu, nawet wtedy, gdy dawno nie był jej członkiem. Jest to jeszcze dowód, iż nawet szaleństwo może być lśniące i piękne.

W 1973 roku Syda Barreta spotkał w Londynie na ulicy jeden z przyjaciół.
"Dokąd idziesz?" - zapytał muzyka.

REKLAMA
 

"Dalej niż jesteś sobie w stanie wyobrazić" - miał odpowiedzieć Syd.

REKLAMA

SŁUCHAJ ROCK RADIA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA