Legendarny rockman, tajemnicza śmierć

REKLAMA
Ponad 50 lat spekulacji wokół śmierci Jimi'ego Hendrixa
REKLAMA

Minęło pół wieku a nadal okoliczności dotyczące ostatnich godzin życia Jimi’ego Hendrix’a spowite są tajemnicą.

REKLAMA

Rok 1970, Londyn, pogodny, wrześniowy poranek, ambulans na sygnale wywozi nieprzytomnego muzyka z hotelu Samarkand, niestety nie udaje się go uratować. Oficjalna przyczyna śmierci zatrucie środkami odurzającymi i zakrztuszenie. 27 letni rockman umiera.

Prasa szybko reaguje i do fanów na całym świecie dociera informacja o tragicznym przedawkowaniu i śmierci jednego z najgłośniejszych nazwisk końcówki lat 60. Czy jednak ta historia jest tak oczywista? Nie do końca. Pojawiają się różne wersje wydarzeń, które rodzą wiele spekulacji i plotek.

Monika Dannemann, była łyżwiarka figurowa, ówczesna dziewczyna Hendrixa, była świadkiem jego ostatnich chwil i wielokrotnie zmieniała zeznania w tej sprawie. Podobno spędzili cały wieczór razem w pokoju hotelowym, po kilku godzinach Monika zażyła bardzo silny lek nasenny, którym także poczęstował się Jimi. Wziął on jednak dawkę 9 krotnie przewyższającą normę. Rankiem nie mogąc dobudzić ukochanego spanikowana zadzwoniła do przyjaciela Erica Burdons’a, a następnie po ambulans. To wszystko działo się około 11:00 rano. Jednak Dannemann oświadczyła, że zdążyła wyjść wcześniej żeby kupić papierosy, a kiedy Jimi’ego zabierała karetka był jeszcze przytomny. Informacje te nie są spójne z godziną przyjazdu ambulansu.

Opinia publiczna zarzucała jej zwlekanie z wezwaniem pomocy, a nawet celowe otrucie Hendrixa. Eric Burdons twierdzi, że przyjechał do hotelu już po akcji ratunkowej i skierował pierwsze podejrzenie na Dannemann. Mówił, że podała zły czas wykonanego przez siebie telefonu alarmowego, aby zdążyć posprzątać pokój hotelowy, by podczas śledztwa nie znaleziono niektórych dowodów. Wycofał się jednak z tych zeznań i w wywiadzie z 1992r. Spekulował, że Jimmy popełnił samobójstwo a znaleziony przy nim poetycki tekst „The story of life" to jego list pożegnalny.

REKLAMA

„The story of life is quicker than the blink of an eye. The story of love is Hello and Goodbye.

Until we meet again..."

„Historia życia jest szybsza niż mrugnięcie okiem. Historia miłości to Witaj i Żegnaj. Dopóki nie spotkamy się po raz kolejny..."

Kilka dni później Burdons po raz kolejny odwołał swoje oświadczenie.

REKLAMA

Kontrowersje dotyczą także zeznań pracowników medycznych, którzy udzielali artyście pierwszej pomocy po zabraniu go do ambulansu. John Bannister, który pracował wtedy jako ratownik medyczny, powiedział w oficjalnym oświadczeniu, że reanimacja Hendrixa trwała około 30 minut, a przywrócenie funkcji życiowych uniemożliwiła ilość alkoholu znajdującego się w organizmie muzyka. Co jednak nie zgadza się z wynikami autopsji, która wykazała niewielką ilość alkoholu we krwi, a zdecydowanie nie uniemożliwiającą prawidłową reanimację. Oficjalne oświadczenie koronera mówi, że ilość tabletek zażyta przez Hendrixa nie była zabójcza. Nie było to więc celowe targnięcie się na własne życie, a główną przyczyną śmierci było zakrztuszenie się.

Chas Chandler, jeden z jego producentów, zapytany przez dziennikarzy odpowiedział: „Nigdy, nie uwierzę, że on sam to zaplanował i popełnił samobójstwo".

Zupełnie inne światło na śmierć gwiazdora rzuciła wydana w czerwcu 2009 roku kontrowersyjna, pełna teorii spiskowych książka „Rock Roadie" backstage and confidential"[…]. Napisał ją James ‘Tappy’ Wright, techniczny sceny, który pracował między innymi przy trasach koncertowych Hendrixa. W swojej książce otwarcie pisze, że Hendrix został zamordowany przez swojego ówczesnego managera Michael’a Jeffery’a. Cytuje w niej rzekomo wypowiedziane przez niego wstrząsające słowa: „Rozumiesz, prawda? Musiałem to zrobić. Wiesz dokładnie o czym mówię. Poszliśmy do jego pokoju hotelowego i wepchnęliśmy mu do gardła kilka tabletek nasennych a potem wlaliśmy w niego butelki czerwonego wina". Te informacje nigdy nie zostały oficjalnie potwierdzone przez organy prowadzące śledztwo w tej sprawie, jednak wielu fanów uważa, że artysta został zamordowany z zimną krwią, a manager chciał zarobić na jego nagłej śmierci wypłacając pieniądze z odszkodowania wartego prawie 2 mln dolarów.

Teorie konspiracyjne wzrosły ze strony społeczności hippisowskiej, będącej głosem rewolucji, z którą także identyfikował się Hendrix. Jedna z nich mówi, że za śmiercią gwiazdora stoi mafia opłacona przez polityków, dla których jego postać w mediach stała się niewygodna.

REKLAMA

Muzyk był uzależniony od wszelkiego rodzaju używek, jego wizerunek jest stu procentowym odzwierciedleniem idei „Sex, Drugs and Rock and Roll". Artysta pod koniec swojego życia stał się niestabilny psychicznie i emocjonalnie, nieustannie wycieńczony, odurzony substancjami psychoaktywnymi, do tego stopnia, że przerywał grę i schodził ze sceny. Jego ostatnie koncerty kończyły się zamieszkami i nieprzychylną reakcją publiki. Wskrzeszenie The Band of Gypsys na początku 70. roku było celowym zabiegiem marketingowym, Hendrix działał pod naciskiem wytwórni i managera, by nagrać nowy materiał i powtórzyć sukces poprzedniego albumu z 1968 „Electric Ladyland".Wiele osób z jego otoczenia twierdziło, że od dłuższego czasu cierpi na depresję. W ciągu ostatnich miesięcy życia Hendrix wielokrotnie wspominał o śmierci, mówił że nie wie czy dożyje 28. urodzin.

Kilka miesięcy przed śmiercią na planie filmu „The Rainbow Bridge", kręconym na Hawajach, na wyspie Maui, w którym zawarty jest 17 minutowy koncert Hendrixa, aktorom i twórcom mówił o tym, że nie wróci już do pewnych miejsc bo nie będzie już w swoim ciele, zniknie wkrótce z tego świata.

Michael Braun stylista i projektant współpracujący z rockmanem wspomina jego ostatnie tygodnie mówiąc: „wiedział, że zbliża się koniec" (z ang. „he knew the end was coming").

 

Słowa, które wypowiedział dwa tygodnie przed śmiercią: „Nie wiem czy dożyję 28. roku życia w momencie, w którym nie będę mógł stworzyć czegoś nowego w muzyce , nie będę mógł dać z siebie więcej, nie będzie mnie już na tej planecie".

REKLAMA

Jak myślisz, faktycznie przeczuwał swój koniec? Czy ten fenomenalny gitarzysta więcej już nie mógł zrobić dla muzyki? A może jednak ktoś zadecydował za niego?  Niestety nigdy się tego nie dowiemy. Jego śmierć zawsze pozostanie enigmatyczną historią pełną niedopowiedzeń i zamazanych faktów.

REKLAMA

SŁUCHAJ ROCK RADIA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA