Mick Mars z Motley Crue chce spocząć w Trójkącie Bermudzkim

REKLAMA
Mick Mars - legendarny gitarzysta Motley Crue, który od 2022 roku nie występuje już z grupą, przyznał w wywidzie, że pozostało mu około 7-8 lat życia i nie ma większych oczekiwań. Planuje, aby jego prochy zostały rozsypane na terenie Trójkąta Berudzkiego.
REKLAMA

Gitarzysta z powodów zdrowotnych (według oficjalnych informacji) został zastąpiony w 2022 roku przez Johna 5. Wiemy, że Mars i Motley Crue mieli od dawna problemy z porozumieniem, przez „sabotowanie" umiejętności gitarzysty.

REKLAMA

Carmine Appice – perkusista grupy nawet publicznie przyznał, że Mick denerwował się z powodu puszczania jego części z playbacku i nie pozwalanie mu grać tego co chce – mówi „Potrafię zagrać te rzeczy i chce je grać, nie chcę udawać."

Zobacz też: Maryla Rodowicz gwiazdą rocka? Prawda wgniata w fotel

Po głośnym odejściu z Crue, poprzedzonym kilkoma pozwami i ciągłą walką z resztą grupy Mars w wywiadzie dla Rolling Stone mówi o swojej bliskiej przyszłości. Twierdzi, że zostało mu około 7 lat życia, co odpowiada 72-u latkowi, bo jak sam mówi „Nie chcę żyć w tym paskudnym ciele, które nie nadąża za moim mózgiem". Dalej mówi, że chciałby móc przenieść swój umysł do chipa, który zostałby wszczepiony komuś innemu lub robotowi.

Zobacz też: Pink w szoku podczas koncertu. Ktoś rzucił w nią... ludzkimi prochami

REKLAMA

W związku ze swoją, według muzyka nadchodzącą śmiercią jego ostatnim życzeniem będzie lot samolotem nad Trójkątem Bermudzkim, gdzie jego skremowane ciało zostanie rozsypane i pochłonięte przez naturę.

REKLAMA

SŁUCHAJ ROCK RADIA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA