Wielki powrót Black Sabbath nie dojdzie do skutku. "Ozzy naprawdę bardzo cierpiał"
Black Sabbath powstał w 1968 roku w Birmingham. Założyła go grupka przyjaciół: Anthony „Tony" Iommi, William „Bill" Ward, John „Ozzy" Osbourne i Terence „Geezer" Butler. Od tamtej pory grupa nagrała 19 albumów studyjnych i sprzedała miliony ich kopii. W 1979 roku z zespołu odszedł Ozzy Osbourne, by rozpocząć karierę solową. Skład Black Sabbath zmieniał się wiele razy, jedynym stałym członkiem był Tony Iommi. W 2017 roku oficjalnie ogłoszono zakończenie działalności zespołu.
Zobacz także: "Przeżyj to sam" na politycznym wiecu. Lombard reaguje
Powrót Black Sabbath?
W tym roku odbędzie się festiwal Power Trip w Stanach Zjednoczonych. Wystąpią na nim największe gwiazdy i legendy rocka i metalu. Na scenie będzie można zobaczyć takie legendy jak AC/DC, Iron Maiden, Guns’N’Roses czy Metallica. Pojawi się też Ozzy Osbourn, który powróci na scenę z emerytury. Pierwotnie miał towarzyszyć mu zespół Black Sabbath. Jak się jednak okazało, nie dojdzie to do skutku.
Zobacz także: Maryla Rodowicz gwiazdą rocka? Prawda wgniata w fotel
Dlaczego zespół nie powróci?
Tony Iommi, gitarzysta zespołu wziął ostatnio udział w rozmowie z dziennikarzem Eddiem Trunkiem. Zdradził w niej, że początkowo istniał pomysł powrotu na scenę w pełnym składzie. Współzałożyciel Black Sabbath dostał propozycję od organizatorów festiwalu. Odmówił jednak, ze względu na stan zdrowia Ozzy’ego. Jak mówił:
"Nie zgodziłem się wtedy na tę propozycję, ponieważ wiedziałem, że Ozzy naprawdę bardzo cierpiał w ostatnim czasie. Wiele razy był w szpitalu, a do tego walczył z problemami zdrowotnymi także i w domu. Trudno więc było mi się zgodzić na ten występ, nie czułbym się z tym komfortowo. Nie wiedziałem jednak, że Ozzy zdecyduje się w zamian za to zagrać tam samodzielny koncert! Ale nie mam z tym problemu."
Zobacz także: Lee Rauch nie żyje. Były perkusista Megadeth miał 58 lat
Jest nadzieja na koncert Black Sabbath?
Iommi przyznaje też, że w przyszłości może jeszcze uda się ponownie zebrać cały zespół i zagrać koncert. Chciałby jednak, żeby każdy z członków kapeli był w dobrej formie. Zawód słuchaczy mógłby rzutować na renomę zespołu, a tego nie chciałby nikt. Gitarzysta wyraził też nadzieję, że Ozzy zagra dobry koncert i w glorii wróci na scenę. Nie da się ukryć, że tego samego chciałby każdy fan ciężkiego brzmienia.
"Mam nadzieję, że wszystko mu się uda, bo naprawdę zależy mu na powrocie na scenę. Bardzo mi go szkoda, ale Ozz dalej walczy. […] W zeszłym roku zagrałem razem z nim chwilę w Birmingham, ale zanim zdecydowałbym się na pełen koncert, to musiałbym najpierw upewnić się, że wszyscy inni są w dobrej formie. Ludzie na pewno pamiętaliby taki koncert, a ja nie chcę, żeby nasza reputacja się pogorszyła. Sądzę, że jeśli mielibyśmy coś jeszcze zrobić, to musi to być albo całkowicie dobre, albo powinniśmy sobie tym nie zawracać głowy" - dodał w rozmowie z dziennikarzem.
Zobacz także: Reaktywacja Pink Floyd możliwa? Nick Mason nie ma wątpliwości. Oto, co musiałoby się stać