Książę ciemności Ville Valo przywraca sylwestrową tradycję. Helldone 2023 przyciągnął do Helsinek fanów z całego świata [RELACJA]
Tavastia to legendarny klub w samym sercu Helsinek. To właśnie na tej scenie występowały największe gwiazdy fińskiej i światowej muzyki. Na deskach klubu grały takie legendy, jak Ramones, Alice In Chains, Nick Cave and the Bad Seeds, oraz giganci fińskiej sceny Hanoi Rocks, Nightwish i HIM. To właśnie ta ostatnia kapela wypłynęła na głębokie wody z małej sceny w piwnicy klubu – Semifinal.
Narodziny tradycji
W 1999 roku muzycy wpadli na pomysł, aby 31.12. zorganizować koncert. I tak przez wiele lat, z przerwami, noworoczny koncert zespołu HIM w Tavastii stał się tradycją. Wraz z rosnącą popularnością zespołu, zaczęto organizować festiwal, który trwał 3 lub nawet 4 dni. W 2008, 2013 i 2017 – rozszerzono go na występy formacji w kilku większych miastach w Finlandii. Helldone przez lata był także okazją do promowania młodych i utalentowanych fińskich zespołów. W dniu koncertów początkujące kapele grały w podziemiach klubu. Na scenie głównej jako supporty podczas Helldone występowali między innymi The 69 Eys, Paradise Lost, czy Children of Bodom. W 2013 roku zagrali reprezentanci kraju w 60. konkursie Eurowizji – Pertti Kurikan Nimipäivät. Ostatni koncert w ramach festiwalu Helldone miał miejsce 3.12.2017 roku i był zarazem pożegnalnym koncertem HIM. To właśnie wtedy skończyła się pewna era, era kultu, jakim z pewnością dla fanów była formacja pod przewodnictwem Ville Valo.
Zobacz także: Niilo Sevänen - Insomnium: Właśnie spełnia się moje marzenie z dzieciństwa [WYWIAD]
Legenda powraca po latach milczenia
13 stycznia 2023 roku na rynku ukazał się pierwszy solowy album Ville Valo zatytułowany „Neon Noir". Krążek zrozpaczonym fanom HIM dał cień nadziei na ponowne zobaczenie ich ukochanego wokalisty na scenie. Ville Valo to z pewnością jeden z najbardziej rozpoznawanych wokalistów na całym świecie. Ville Valo – bożyszcze nastolatek, uwielbiany przez dziewczyny na całym świecie, słynący z hulaszczego trybu życia, powrócił w nowej, nieco łagodniejszej wizerunkowo odsłonie.
W ramach promocji solowego krążka Valo w ubiegłym roku zagrał ponad 110 koncertów w Europie oraz Ameryce Północnej i Południowej. Rok rozpoczął od 3 koncertów na własnym podwórku, czyli właśnie w Tavastii, i podobnie go zakończył. We wrześniu ogłoszono, iż w 2024 roku ponownie wyruszy w trasę, aby zakończyć cykl „Neon Noir". Ku uciesze fanów poinformowano, iż zagra koncert noworoczny w ramach Helldone. Początkowo do sprzedaży trafiły bilety tylko na koncert, który miał się odbyć 31.12.2023., jednak po tym, jak wyprzedały się one w kilka minut, organizatorzy dodali jeszcze dwie daty. Książę ciemności przywrócił więc sylwestrową tradycję do życia, ponownie wyprzedając trzydniowy festiwal.
Trzydniowa emocjonalna karuzela
Tavastia gościła Helldone przez trzy dni. Pierwszy koncert odbył się 29 grudnia, a ostatni, tradycyjnie 31 grudnia. Supportem, który miał przygotować publiczność na występ ich idola na dużej scenie było londyńskie duo synth-metalowe Zetra. Zespół ten będzie również gościem specjalnym nadchodzącej trasy Ville Valo po Europie, która rozpocznie się 4 kwietnia w Atenach. Muzycy Zetra na scenie wyglądali jak black metalowcy, jednak brzmieli jak gotycka wersja Pet Shop Boys. Podczas około 40-minutowego show nie wypowiedzieli ani słowa, zagrali swoje utwory, po czym w ciszy opuścili swoje skute łańcuchami platformy. Ten performens z pewnością zasiał ziarno niepewności i zaciekawienia we wszystkich, którzy tego wieczoru ich usłyszeli.
Zobacz także: Amorphis zagrali w Krakowie. Koncert był majstersztykiem pod każdym względem! [RELACJA]
Semifinal - szansa dla młodych artystów
W podziemiach klubu każdego z trzech dni festiwalu można było zobaczyć inną kapelę. Tradycją Helldone jest promowanie młodych fińskich grup, które może kiedyś, tak jak HIM będą mieć szansę nie tylko zagrać na scenie głównej jednego z najstarszych klubów w Europie, jakim jest Tavastia, ale może i wybić się na szerokie wody. 29.12. na małej scenie zaprezentowała się grająca alternatywnego rocka kapela Pretty, której wokalista Hene Jääsalo występuje również solo, prezentując swoje utwory śpiewane po fińsku. 30.12. w tym samym miejscu zagrali reprezentujący metalowe brzmienia Lastout, natomiast podczas ostatniego dnia Semifinal zawładnęli The Vantages. Wizerunek wokalisty Tima Mikkoli i niemalże dekadenckie miłosne piosenki, nie pozostawiają żadnych złudzeń co do tego, na kim się wzorują. Mikkola to wręcz lustrzane odbicie Ville Valo z lat 2000., dlatego nie dziwi fakt, iż był rozchwytywany przez fanki, które chciały zrobić sobie z nim pamiątkowe zdjęcie.
Wszystko dla idola
Najbardziej oddani fani czekali przed drzwiami klubu od bardzo wczesnych godzin porannych, mimo iż, koncert ich idola zaczynał się dopiero o 23:00, a sylwestrowy występ – tradycyjnie zaczynał się po północy. Przed Tavastią próżno było szukać miejscowych. Ci, mijając klub, patrzyli zdziwieni, zastanawiając się, kto może być gwiazdą występującą tego wieczoru. Inicjały VV, pod którymi występuje obecnie Valo niewiele im mówiły. Dopiero gdy zerknęli na plakat, na którym widniała podobizna Ville Valo, odchodzili, mówiąc: „Aaaa, wokalista HIM". Dla nich Ville to po prostu chłopak z sąsiedztwa, pewno wielu z nich spotkało go w osiedlowym warzywniaku, kawiarni lub minęło go na ulicy.
Dla tych, którzy, aby zobaczyć swojego idola przebyli tysiące kilometrów niestraszna była fińska zima. Pierwszy dzień festiwalu był dla oczekujących na otwarcie drzwi dość łaskawy, ponieważ, jak na tę porę roku w Helsinkach było bardzo ciepło – jedynie -2 stopnie Celsjusza i nieznaczne opady śniegu. Nieco gorsze prognozy były na kolejne dni. W sylwestrowy dzień temperatura wynosiła -15 stopni, a odczuwalna oscylowała nawet w okolicach -22. To nie zniechęciło fanów artysty, którzy z siarczystymi mrozami postanowili rozprawić się puszczając swoje ulubione piosenki, tańcząc w ich rytm, aby choć trochę się rozgrzać.
Zobacz także: Peter Tägtgren: Nie piszę muzyki po to, aby jakiś kawałek stał się hitem [WYWIAD]
Podczas europejskiej trasy Ville Valo nie zabrakło dobrze wszystkim znanych utworów HIM. Setlista była stała i artysta niemalże każdego wieczoru śpiewał kawałki w tej samej kolejności. Helldone to wydarzenie wyjątkowe. Muzycy grają na własnym podwórku, co doskonale było widać podczas występu. Wszyscy czuli się bardzo swobodnie, Ville Valo chętnie gawędził z publicznością – oczywiście, tradycyjnie, nie zważając na to, iż zdecydowana część słuchaczy to osoby spoza Finlandii – przemawiał po fińsku. Wyjątkowa była również setlista, która nieco różniła się każdego wieczoru, a w sylwestrową noc oprócz szampana był również muzyczny bonus.
31.12. na kilka minut przed północą na scenę wyszedł menadżer klubu Juhani Merimaa. Juhani prowadzi Tavastię od ponad 40 lat i bookował pierwsze koncerty HIM. Powitał wszystkich przybyłych, wyrażając zadowolenie, że Ville Valo ponownie przywrócił festiwal do życia. Jak się okazało dla niego to będzie ostatnie Helldone, ponieważ postanowił przejść na emeryturę. Po wspólnym odliczaniu do północy, życzeniu wszystkim szczęśliwego nowego roku oraz oblaniu publiczności szampanem, zaprosił na scenę sprawcę całego zamieszania – Ville Valo.
Książe ciemności jest w doskonałej formie
W Tavastii tego wieczoru nie zabrakło tych, którzy Valo wynieśli na muzyczny ołtarz wraz z zespołem HIM, ale także tych, którzy poznali i pokochali go dopiero wraz z ukazaniem się jego solowej płyty. Muzycy na scenę weszli w blasku znaku rozpoznawczego HIM i VV heartagramu i przy akompaniamencie instrumentalnego „Zener Solitaire". Już od pierwszych rytmów pochodzącego z solowego krążka księcia ciemności „Echolocate Your Love", jedno było pewne, że fani są dla niego w stanie zrobić niemalże wszystko. Ville na scenę wszedł z niezwykłą pewnością siebie, z zadowoleniem spoglądając na wypełnioną po brzegi salę. Przy stoisku dźwiękowca, podobnie, jak podczas innych koncertów Helldone, stali jego rodzice. W swoim secie VV starał się zadowolić wiernych fanów HIM. Grając doskonale wszystkim znane kawałki, jak „Rip Out the Wings of a Butterfly", podczas którego podobnie, jak w teledysku, na ścianach pojawiły się migoczące heartagramy, a kultowe „Join Me" wprawiło fanów w muzyczną ekstazę.
Zobacz także: Insomnium zagrali w Krakowie. Finowie udowodnili, iż nie bez powodu są nazywani królami melancholii [RELACJA]
Ville Valo podczas trasy promującej „Neon Noir" na scenie jest nieco statyczny. Jego aktywność sprowadza się jedynie do rytmicznego przytupywania nogą. Kto wie, może sprawia to jego nienagannie skrojony garnitur, w którym pojawia się na każdym koncercie? Na uwagę zasługują jednak towarzyszący mu muzycy. Ci z pewnością doskonale zdają sobie sprawę, iż są pewnego rodzaju tłem dla tego wielkiego artysty. Gitarzyści Sampo Sundström i Mikko Virta dają z siebie na scenie maximum i widać, że świetnie się przy tym bawią. Ville pozwala im nawet na chwilę wysunąć się do przodu podczas solówek gitarowych, sam wówczas schodzi na tył sceny i z uśmiechem obserwuje swoich towarzyszy. Wielu jednak zamykając oczy przy rytmach utworów HIM widzi podskakujące na scenie dready Lindego. Jego technika gry na gitarze jest na tyle charakterystyczna, że trudno ją odtworzyć. Jednak zarówno Virta, jak i Sundström świetnie sobie radzą.
Istna karuzela emocji
Mniej więcej w połowie setu, po tym, jak zostaliśmy niemalże oślepieni psychodelicznymi stroboskopowymi światłami podczas „Heartful of Ghosts" przyszedł czas na chwilę odpoczynku. Jako 10. utwór na liście podczas wszystkich trzech koncertów znalazł się pochodzący z kultowego albumu „Razorblade Romance" kawałek „Gone With The Sin". Utwór po raz pierwszy był zagrany podczas tegorocznej trasy pierwszego dnia Helldone. 29.12. Gdy wybrzmiały pierwsze nuty fani byli wręcz sparaliżowani, nie wierząc, w to co właśnie słyszą. To jednak nie ostatnia niespodzianka tego wieczoru. Na liście podczas Helldone pojawił się również uwielbiany przez fanów HIM kawałek „Killing Loneliness", którego również wcześniej nie słyszeliśmy. Później przyszedł czas na chyba jeden z najtrudniejszych wokalnie utworów, a mianowicie „Buried Alive by Love". Tutaj Valo miał nieco trudności z wyciągnięciem wysokich tonów. Na jego usprawiedliwienie możemy dodać, iż od pierwszego dnia z kubka termicznego popijał herbatę, więc może była to jedynie chwilowa niedyspozycja.
Zobacz także: PAIN i Ensiferum zagrali w Krakowie. Koncert w skandynawskim klimacie z nutką egzotyki [RELACJA]
Łazy radości i muzyczny bonus
Przed zagraniem „Saturnine Saturnalia" Ville zapowiedział, iż to ostatni kawałek z podstawowej setlisty i tuż po nim zespół uda się na chwilę oddechu. Oczywiście, publiczność w Tavastii nie pozwoliła zespołowi na długą przerwę, ponownie wywołując muzyków na scenę gromkimi brawami i głośnym skandowaniem „Ville". Na zakończenie usłyszeliśmy jeszcze 4 kawałki, a zamykającym set był przejmujący do głębi utwór „When Love and Death Embrace". Po zakończeniu partii wokalnej Valo delikatnie się ukłonił, wyszeptał „dziękuję" i zszedł ze sceny. Na twarzach fanów malowała się rozpacz, iż trzydniowa karuzela emocji właśnie dobiegła końca. Jakież zatem było zdziwienie i euforia fanów, kiedy po krótkiej pauzie nagle wybrzmiały pierwsze rytmy doskonale wszystkim znanego „Poison Girl"! W ten sylwestrowy wieczór dostaliśmy prezent w postaci dwóch dodatkowych kawałków. Wieczór zwieńczył ostatni utwór z solowego krążka VV „Vertigo Eyes", który po raz pierwszy w Europie artysta wykonał dzień wcześniej na scenie helsińskiego klubu.
Koncert to dla wielu fanów przeżycie wręcz mistyczne. Swoiste katharsis, podczas którego wraz ze śpiewanymi, jak zaklęcie słowami piosenek, uwalniają swoje najgłębsze emocje. Ten wieczór był pełen wzruszeń, łez radości z powodu powrotu ukochanego wykonawcy, wdzięczności za możliwość uczestniczenia w tym wydarzeniu, a także smutku, że to wszystko już się skończyło. Jak mawiają, jaki sylwester, taki cały nowy rok, a w 2024 czeka nas przecież europejska trasa Ville Valo, który 13 kwietnia ponownie zawita do Polski.