Niecodzienne sceny na koncercie Pearl Jam. To nie przeszkodziło McCready'emu w solówce
Pearl Jam dobrze znają wszyscy miłośnicy cięższych brzmień – i nie tylko oni. Powstały w 1990 r. zespół należał obok Alice in Chains, Nirvany i Soundgarden do „Wielkiej Czwórki z Seattle". Szybko jednak od grunge’u poszedł w stronę hard rocka, a potem nieco lżejszego rocka z dodatkiem innych gatunków, np. folku.
Wydanie nowej płyty Pearl Jam
Pearl Jam debiutował w 1991 r. z płytą "Ten". Już ona okazała się artystycznym i komercyjnym sukcesem. Do dziś kapela wydała 12 studyjnych albumów, które rozeszły się w ponad 85 mln egzemplarzy na całym świecie.
Zobacz także: Zamieszanie wokół Iron Maiden. Pozew, którego... nie było?
W kwietniu tego roku ukazał się jej pierwszy od 4 lat krążek zatytułowany "Dark Matter". Wyprodukowany przez Andrew Watta materiał stanowił brzmieniowo powrót do pierwszych lat wspólnej działalności Eddiego Veddera, Jeffa Amenta, Stone’a Gossarda i Mike’a McCready’ego (obecny perkusista kapeli, Matt Cameron, dołączył do niej dopiero w 1998 r.).
Są tam melodie i energia takie, jak na paru pierwszych płytach. Andrew naciskał, byśmy grali tak ciężko, melodyjnie i przemyślanie jak nie graliśmy od dawna. Mam wrażenie, że bębny Matta Camerona mają w sobie coś z tego, co prezentował jeszcze w Soundgarden –stwierdził na łamach „Classic Rock" gitarzysta McCready.
Dodał, że sam też "zaszalał" i fani doczekają się od niego większej liczby solówek. Dotrzymał słowa. Swoje popisy chętnie prezentuje też na trasie...
Zobacz także: Tak powstał riff do "Satisfaction". Członkowie formacji nie wróżyli mu sukcesu
Upadek nie przeszkodził Mike’owi McCready’emu w solówce
Pearl Jam do końca maja jest w trasie koncertowej po Ameryce Północnej. Potem zawita do Europy. Podczas występu w sobotę 4 maja w kanadyjskim Vancouver doszło do zaskakującej sytuacji.
W trakcie grania swojej solówki w utworze "Porch" Mike McGready chciał zejść na obniżoną część sceny. Jednak wtedy się poślizgnął i upadł. Po chwili publiczność widziała tylko uniesiony w górę gryf jego gitary.
Co ciekawe, pomimo upadku, ani na chwilę nie oderwał rąk od strun swojego Gibsona Les Paula i dokończył bez pominięcia żadnej nuty swoją partię. Sieć obiegło nagranie z tego zdarzenia.
Zobacz także: Jon Bon Jovi żyje zgodnie z dewizą rock'n'rolla? "Uszło mi to na sucho"