AC/DC nagrało z nim największe hity. Początkowo był tylko szoferem zespołu
Ronald Belford Scott znany jako Bon Scott urodził się 9 lipca 1946 roku w szkockim Forfar, lecz już w wieku sześciu lat wyemigrował z rodziną do Australii. Zanim artysta wstąpił w szeregi AC/DC, próbował swoich sił m.in. w założonym przez siebie zespole The Spektors. Tam jednak pełnił głównie rolę perkusisty.
Od szofera do wokalisty
Do AC/DC dołączył dopiero w 1974 roku i zastąpił pierwotnego wokalistę grupy, czyli Dave’a Evansa. Ten drugi wdał się bowiem w wewnętrzne konflikty z pozostałymi członkami zespołu, co doprowadziło ostatecznie do zakończenia współpracy. Wtedy to Bon Scott, początkowo zatrudniony jako szofer zespołu, szybko awansował na głównego wokalistę.
Pierwsza płyta studyjna AC/DC została zatem wydana już ze Scottem w składzie. Krążek "High Voltage" ujrzał światło dzienne w lutym 1975 roku. Chociaż album został wydany jedynie w Australii i Nowej Zelandii, to zespół przetarł nim już pierwsze szlaki i stopniowo zaczął zyskiwać na popularności.
Zobacz także: Wynieśli "zagmatwany" album na szczyt. Led Zeppelin dopracowali każdy szczegół
Bon Scott wraz z AC/DC przez pięć lat współpracy nagrał aż siedem płyt, w tym "TNT" czy "Highway to Hell" skąd pochodzi hit o tym samym tytule. Ten drugi album był jednocześnie ostatnim jaki wokalista nagrał zarówno z grupą, jak i w ogóle.
Bon Scott zmarł nagle
Artysta zmarł bowiem w wieku 33 lat 19 lutego 1980 roku w Londynie. Był to okres, w którym bracia Young przygotowywali dwie nowe piosenki, które miały się znaleźć na kolejnym albumie, czyli kultowym "Back in Black". Jednak kilka dni po jednej z sesji muzycznych Bon Scott został znaleziony nieprzytomny, a po przewiezieniu do szpitala stwierdzono jego zgon.
Po śmierci wokalisty pozostali członkowie AC/DC rozważali rozwiązanie zespołu. Jednakże po namowach ze strony członków rodziny Scotta zespół zatrudnił Briana Johnsona, który wówczas występował w formacji Geordie. Pięć miesięcy po odejściu Scotta grupa wydała rozpoczęty wcześniej krążek "Back in Black".