Jack Gibson z Exodus gorzko o show-biznesie. "Dziś jestem sprzedawcą koszulek"

REKLAMA
W Polsce odbył się koncert zespołu Exodus. Krótko wcześniej miał miejsce wywiad z Jackiem Gibsonem, grającym w formacji na gitarze basowej. Niestety, muzyk nie krył rozczarowania światem show-biznesu. Nazwał się nawet "sprzedawcą koszulek"!
REKLAMA

Exodus to amerykański zespół, wykonujący muzykę z gatunku thrash metalu. Powstał w 1979 roku i od tamtego czasu zdążył zgromadzić liczne grono fanów z całego świata. W tym – właśnie z Polski. 

REKLAMA

Jack Gibson z Exodus krytykuje przemysł muzyczny

Koncert zespołu Exodus odbył się w czwartek 8 sierpnia br. w warszawskim klubie Progresja. Jako support kolejno zagrały zespoły Blood Red Throne oraz Deicide. 

Mimo zainteresowania, jakim wciąż cieszy się Exodus, nie wszyscy członkowie są zadowoleni z obecnej pozycji zespołu. Wręcz przeciwnie, Jack Gibson, bo o nim mowa, uważa, że obecnie funkcjonuje nie w roli artysty, ale – sprzedawcy gadżetów. Smutnymi spostrzeżeniami podzielił się w podcaście Danielle Bloom.

Dziś jestem sprzedawcą koszulek, a nie muzykiem. Dosłownie jestem obwoźnym sprzedawcą bibelotów. Tym się zajmujemy. Gramy muzykę, żeby ludzie przyszli do naszego sklepu i kupili nasze rzeczy z nadrukami – uskarżał się Jack Gibson. 

Zobacz także: Aerosmith odchodzi na koncertową emeryturę. Brian May nie kryje wzruszenia

Jak wspominał Jack Gibson, kiedy rozpoczynał karierę, przemysł muzyczny wyglądał zupełnie inaczej. Aby zaistnieć, należało wykonać konkretne kroki, od założenia zespołu począwszy, po zdobycie fanów i zainteresowania wytwórni skończywszy. Niestety, przekonywał członek formacji Exodus, obecnie wśród nowych idoli nie brakuje osób, które "od zera" stworzyli eksperci od wizerunku, a oni sami nawet nie mają zespołów!

REKLAMA
Przemysł muzyczny już nie istnieje. Kiedy byłem młody, istniała pewna ścieżka. Trzeba było wykonać pewne kroki. Trzeba było założyć zespół, stworzyć muzykę, rozejrzeć się za koncertami, a jeśli potrafiłeś przyciągnąć na koncerty ludzi, to kolejnym krokiem było zainteresowanie wytwórni, a potem zdobycie kontraktu, nagrywanie płyt i sprzedawanie ich. Tych wszystkich kroków już nie ma. Dziś nawet nie trzeba zakładać zespołu – opowiadał Jack Gibson w podcaście Danielle Bloom
 
REKLAMA

SŁUCHAJ ROCK RADIA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA