Album, który zwiastował śmierć. Po nim Nirvana przestała istnieć

REKLAMA
"In Utero" był trzecim i ostatnim albumem studyjnym nagranym przez Nirvanę. Krążek ukazał się 21 września 1993 roku. Zespół po wydaniu legendarnego "Nevermind" stał przed bardzo trudnym zadaniem sprostania oczekiwaniom publiki. Jednak Kurt Cobain chciał czegoś innego.
REKLAMA

Nagrywanie płyty "In Utero" Nirvana rozpoczęła w lutym 1993 roku, czyli na nieco ponad rok przed przedwczesną śmiercią Kurta Cobaina. Sesje nagraniowe zaś zajęły formacji nieco ponad dwa tygodnie. Jednak większość piosenek, które znalazły się na krążku, były napisane dużo wcześniej.

REKLAMA

Zobacz także: Tyle "na dzień dobry" dostał basista Metalliki. "To było surrealistyczne"

Publiczność chciała tego samego

Nirvana dwa lata po wydaniu "Nevermind" stała przed bardzo trudnym zadaniem powtórzenia sukcesu krążka. Fani pragnęli "Nevermind 2.0". Jednak Kurt Cobain miał zupełnie inne plany. 

Artysta chciał, aby płyta miała bardziej ostre i agresywne brzmienie, ponieważ według niego krążek z 1991 był "zbyt dopracowany". W osiągnięciu pożądanego efektu Nirvanie miał pomóc producent Steve Albini, lecz ta współpraca miała swoje blaski i cienie.

Będzie bardziej surowy w niektórych utworach i bardziej cukierkowy w innych. Nie będzie tak jednowymiarowy - tak Cobain zapowiadał następny krążek Nirvany w jednym z wywiadów udzielonych magazynowi "Rolling Stone w 1992 roku.

Lider Nirvany miał określony cel 

Wybór Steve’a Albiniego na producenta "In Utero" był podyktowany kilkoma rzeczami. Według dziennikarza muzycznego Jimmiego De Rogatisa Cobain był zachwycony jego poprzednimi osiągnięciami. Szczególnie duże wrażenie zrobiła na muzyku jedna z jego ulubionych płyt, czyli "Surfer Rosa" zespołu Pixies, za którą stał Albini.  

REKLAMA

Poza tym liderowi Nirvany zależało na wykorzystaniu pewnych rozwiązań technicznych, na jakie inni producenci nie chcieli się zgodzić. Albini i jego zamiłowanie do nagrywania analogowego miało być środkiem do osiągnięcia założonego celu.

Jego charakterystykę pracy doskonale oddaje historia nagrywania numerów "Very Ape" oraz "Tourette’s". Te wyjątkowo zostały zarejestrowane w kuchni studia ze względu na warunki akustyczne, które zapewniały pogłos.  

Steve Albini miał jednak swoje wymagania i nawiązaniu kontaktu producent narzucił Nirvanie dość rygorystyczny termin dwóch tygodni na nagranie całości. Wszyscy spotkali się więc w połowie lutego 1993 w Pachyderm Studio w Cannon Falls w Minnesocie.

Prace przebiegały bardzo szybko dzięki kilkunastogodzinnym sesjom każdego dnia. Dzięki dyscyplinie pracy, materiał był gotowy w założonym terminie. 

REKLAMA

Od problemów z producentem do wojny z wytwórnią 

Problemy nadeszły, gdy Nirvana wysłała nagrane taśmy do władz wytwórni Geffen Records. Muzycy spotkali się wówczas z negatywnym odzewem. Cobain w rozmowie z dziennikarzem muzycznym Michaelem Azerradem zdradził, że materiał na "In Utero" określono jako "niespełniający norm" i "nie do słuchania". Z tego też powodu naciskano na muzyków, aby nieco zmienili aranżacje niektórych kawałków. 

To był pierwszy moment, w którym lider Nirvany poczuł się niepewnie w związku z wydaniem "In Utero". Jednak w tej samej rozmowie z Azerradem Cobain powiedział jednak, że nie chce nagrywać materiału pod publikę. 

Oczywiście, chcą kolejnego Nevermind, ale ja wolałbym umrzeć, niż to zrobić. To jest dokładnie taki rodzaj płyty, którą kupiłbym jako fan, którą chciałbym mieć z przyjemnością - powiedział wówczas.

Niedługo potem, bo w kwietniu 1993 rozpoczął się spór z Albinim o wydanie płyty. Całej sprawie uważnie przyglądały się media, które zaogniały całą sytuację, wypuszczając krzykliwe nagłówki. Trudnej sytuacji nie ułatwiał sam producent. Otwarcie krytykował Nirvanę, za jego zdaniem zbyt uległą postawę w stosunku do wytwórni.

Jeszcze przed ostatecznym wydaniem "In Utero" przez Geffen piosenki "Heart Shaped Box" i „All Apologies" przeszły proces delikatnego miksowania. Te zmiany wzbudziły niezadowolenie Albiniego, który publicznie stwierdził, że przez nie płyta nie brzmi już tak dobrze, jak pierwotnie.

REKLAMA

Zobacz także: To był wielki przebój lat 60. "Opowiadał o moim śnie"

Wytwórnia obawiała się skandalu 

Mimo pójścia na kompromis wytwórnia Geffen wciąż obawiała się odbioru nie tylko ciętych tekstów, niekomercyjnego brzmienia, ale i oprawy wizualnej albumu. "In Utero" zdobiła bowiem okładka przedstawiająca uskrzydlonego anatomicznego manekina kobiety. Co ciekawe, rekwizyt był później częścią oprawy scenicznej podczas występów Nirvany. 

Dlatego też m.in. z obawy przed skandalem, firma postawiła na bardzo powściągliwą promocję płyty. Nie tylko Geffen miało problem z "In Utero", gdyż sieci sklepów Wal-Mart oraz K-mart odmówiły sprzedaży płyty. Pierwszy z nich oficjalnie argumentował decyzję małym zainteresowaniem ze strony klientów. Z kolei drugi stwierdziła, że krążek nie pasuje do ich katalogu towarów.

Oczywiste jednak było, że zarządzający obiema franczyzami boją się negatywnego odbioru ze strony klientów, którzy mogliby poczuć się urażeni kontrowersyjnym projektem okładki. Jednak nawet skierowanie jej na rynek alternatywny nie przeszkodziło trzeciemu krążkowi Nirvany na momentalne osiągnięcie szczytu zestawienia najlepszych albumów Billboard 200 w USA.

REKLAMA

"In Utero" od początku było niepokojące 

W piosenkach, które Kurt Cobain wówczas pisał, słychać było jego głęboką fascynację ludzkim ciałem, ciążą, porodem, ale i chorobami terminalnymi. Większość tekstów, jakie zamieścił na "In Utero" zawierało także odniesienia do osobistych doświadczeń, które wiązały się z przykrymi doświadczeniami.

Kurt Cobain oprócz komponowania, miał on również duży wkład w stworzenie tylnej okładki, która stanowi kolaż wykonany przez artystę. Przedstawia on m.in. modele płodów, skorupy żółwia oraz kwiaty orchidei i lilii.

Psycholog wejrzał w głowę Cobaina?

Psycholog Thomas Joiner po latach stwierdził, że Kurt Cobain myślał o samobójstwie już w trakcie pracy nad albumem. Według niego wskazuje na to wiele tekstów. Jako przykład podaje wers pochodzący z utworu "Milk It", gdzie wokalista wprost śpiewa, że "jest swoim własnym pasożytem". 

Wątek tej konkretnej kompozycji podnosiły różne publikacje książkowe opisujące historię zespołu. W jednej z biografii zatytułowanej "Come As You Are" Kurt w rozmowie z Michaelem Azerradem powiedział, że „Milk it" stanowi zapowiedź tego, co ma nadejść. Podkreślił, że pracował nad tym, aby wyjść poza to, co postrzegał jako formułę pisania piosenek Nirvany.

REKLAMA
W całym "In Utero" - od piosenek po grafikę - Cobain doprowadził swoją fascynację chorobami i anatomią do artystycznych skrajności. Dzięki „Milk it" napisał piosenkę pełną rozmachu, która nie miała sobie równych - czytamy z kolei w "Teen Spirit" Chucka Crisafullego. 

Publicysta także zauważył wyraźnie niepokojący trend w słowach piosenek Nirvany. 

Mleko, odchody, wirusy i pasożyty stają się wykrzykiwanymi wyrazami uwielbienia. Piosenka zawiera również strasznie proroczy wers „spojrzenie na jasną stronę to samobójstwo" - pisze dalej.  

"Milk it" było jednak utworem, którego brzmienie chyba najlepiej prezentowało to, co Cobain chciał uzyskać. Głośny, hałaśliwy, brzydki, nieprzyjemny – tak postrzegali go wszyscy sezonowi fani Nirvany chwilowo zafascynowani zespołem po wydaniu "Nevermind".

 

To był koniec Nirvany 

21 września 1993 "In Utero" oficjalnie wydano na nośniku CD w USA. W październiku tego samego roku zespół wyruszył w trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych. Z kolei już na początku 1994 roku Nirvana zawitała do Europy.

Jednak ta część trasy została najpierw przerwana w marcu z powodu przedawkowania Cobaina, a później całkowicie odwołana ze względu na jego samobójczą śmierć.

REKLAMA

Nirvana przestaje istnieć, perkusista Dave Grohl po czasie zakłada nowy zespół - Foo Fighters, a basista Krist Novoselic kontynuuje muzyczną karierę w wielu różnych projektach.

Tak swoje istnienie zakończył jeden z najważniejszych zespołów sceny rockowej wszech czasów.  

REKLAMA

SŁUCHAJ ROCK RADIA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA