To wielki hit sprzed lat. Wytwórnia była mu przeciwna
Założony w drugiej połowie lat 90. Coldplay wywodzi się z rocka, choć od dłuższego czasu eksploruje też wiele innych kierunków, szczególnie tych bardziej popowych i elektronicznych.
Chris Martin, Jonny Buckland, Guy Berryman i Will Champion mogą pochwalić się wieloma hitami. Takie utwory jak „Yellow", „Clocks", „Fix You", "Paradise" czy „Viva la Vida" zna każdy. Ostatni z nich nie był jednak faworytem wytwórni.
Zobacz także: O ich debiucie było głośno, ale hitu lat 90. nikt nie chciał grać
"Viva la Vida" miało nie trafić na płytę
Coldplay pierwszy studyjny album wypuścił w 2000 r. Pierwsze trzy płyty formacji były utrzymane w podobnej stylistyce, dzięki której Brytyjczycy zdobyli uznanie fanów rocka i branży.
Czwarty krążek, "Viva la Vida or Death and All His Friends", choć nadal w dużej mierze klasyfikowany jako rockowy, to stał się pomostem między kolejnymi muzycznymi etapami grupy. Jedną z nieoczywistych kompozycji było tytułowe "Viva la Vida".
Wspominany singiel stał się wielkim międzynarodowym hitem. Przyniósł zespołowi Grammy. Był też pierwszym kawałkiem formacji, który dotarł na sam szczyt list przebojów w Wielkiej Brytanii i USA.
Co jednak ciekawe, wytwórnia pierwotnie nie chciała wydać "Viva la Vida". Jak tłumaczył Chris Martin, na łamach "Rolling Stone":
Cała płyta skupiała się wokół "Viva la vida", bo ta piosenka w najbardziej naturalny sposób przeszła przez proces twórczy. Jednak potem miesiące zajęło nam odpowiednie wyprodukowanie jej. Kilka wersji nie było dobrych. Nawet, gdy ją skończyliśmy, to nasza wytwórnia poprosiła nas, żebyśmy ją usunęli z albumu, ponieważ oceniła, że nie brzmi jak Coldplay.
Członkowie zespołu Coldplay wiedzieli jednak, jaki mają artystyczny zamysł i do niego dążyli. Udało im się ostatecznie postawić na swoim i zachować na płycie wspomniany utwór.
Czuliśmy, że nie brzmi to jak typowy Coldplay. Jednak jako zespół jesteśmy oddani temu, co robimy i jesteśmy zobowiązani do podążania za piosenkami, które w danym momencie wydają się nam słuszne - zastrzegł wokalista.
Coldplay nie będzie już nagrywał
Dopiero co światło dzienne ujrzała 10 płyta Coldplay, "Moon Music". Tymczasem lider formacji, Chris Martin, oznajmił w wywiadzie dla Apple Music 1, że grupa podtrzymuje swoją deklarację sprzed kilku lat o tym, że po 2025 r. zamierza przestać nagrywać. Po wydaniu ostatniego, 12, albumu będzie już „tylko koncertowała".
W ten sposób Coldplay chce zabezpieczyć swoje dziedzictwo muzyczne:
Mniej znaczy więcej. Jest tylko siedem części Harry’ego Pottera. Jest tylko 12 i pół albumów Beatlesów. Jest mniej więcej tyle samo albumów Boba Marleya, a to są nasi bohaterowie (...). Postawienie sobie takiego limitu sprawi, że kontrola jakości utworów będzie na bardzo wysokim poziomie, bo będzie znacznie większa selekcja, co jest świetne.
Martin wyjaśnił też, że jeśli w przyszłości zrobi coś kreatywnego wraz z resztą członków kapeli, to "będzie to albo coś pobocznego, albo będzie to kompilacja rzeczy, których wcześniej nie skończyli".