To dlatego wyrzucili go z The Rolling Stones. Powód bardziej niż absurdalny

REKLAMA
The Rolling Stones pojawili się na scenie na początku lat 60. i niemal od razu zyskali międzynarodową sławę. Jeden z założycieli grupy nie cieszył się jednak zbyt długo jej sukcesem. Trudno uwierzyć, dlaczego usunięto go ze składu.
REKLAMA

The Rolling Stones to zespół, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Choć istnieje już od sześciu dekad, to jego największe hity wciąż cieszą się popularnością na całym świecie.

REKLAMA

Mick Jagger, Keith Richards i Ronnie Wood od lat przyciągają także wielotysięczną publiczność na swoje koncerty. Nie wszyscy fani kapeli wiedzą jednak, jak mógłby dziś wyglądać jej skład, gdyby nie jedna podjęta kiedyś zaskakująca decyzja. 

Miał grać w The Rolling Stones. Szybko rozstał się z zespołem 

Początki działalności grupy The Rolling Stones sięgają roku 1962. Dobrze zapowiadający się gitarzysta, Brian Jones, zamieścił wówczas w jednym z czasopism muzycznych ogłoszenie, informujące o tym, że szuka muzyków do nowo powstającego zespołu.

Zobacz także: Ten metalowy szlagier lat 80. powstał z potrzeby solidarności. Muzycy czuli się odrzuceni

Jako pierwszy zgłosił się do niego Ian Stewart – szkocki pianista, pracujący w jednej z londyńskich firm chemicznych. Jones od razu docenił jego talent i bez wahania przyjął go do kapeli.  

REKLAMA

W czerwcu skład The Rolling Stones poszerzył się o kolejnych członków. W zespole zaczęli grać Mick Jagger, Keith Richards, Dick Taylor i Tony Chapman. Nim kapela zdążyła jednak wydać debiutancki krążek, jeden z jej członków pożegnał się z marzeniami o karierze. Wszystko na skutek decyzji Andrewa Loog Oldhama – menadżera grupy. 

Wyrzucili go ze składu. Wszystko przez… urodę 

Muzykiem, którego zdecydowano się wyrzucić z The Rolling Stones, był Ian Stewart. Jak argumentował później menadżer zespołu, pianista miał nie pasować wizerunkiem do reszty kolegów z kapeli, którzy jego zdaniem odznaczali się nieprzeciętną urodą. Starszemu muskularnemu i mniej przystojnemu od pozostałych muzykowi podziękowano zatem za dalsze granie w kapeli.  

Co ciekawe, Stewart do końca życia utrzymywał jednak z grupą przyjacielskie relacje i uczestniczył w wielu jej sesjach nagraniowych, dzięki czemu miał mimo wszystko wpływ na brzmienie legendarnej kapeli. Przez lata niedoszły członek zespołu pełnił także funkcję jego menadżera koncertowego. Artysta zmarł w 12 grudnia 1985 w Londynie z powodu zawału serca. 

REKLAMA

SŁUCHAJ ROCK RADIA

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA