Hit lat 80. powstał z bezsilności. To manifest przeciwko toksycznej męskości
- The Cure to ikoniczny zespół.
- W latach 80. wylansował pierwszy hit.
- To był manifest przeciwko toksycznej męskości.
Laurence Andrew Tolhurst przyszedł na świat 3 lutego 1959 w Horley. Urodził się w muzykalnej rodzinie, która miała na niego ogromny wpływ. Nic więc dziwnego, że jako nastolatek rozpoczął naukę gry na perkusji. Przyszły muzyk uczęszczał do St. Francis Primary and Junior Schools w Crawley. Poznał tam Roberta Smitha, a ich długoletnia przyjaźń dała początek The Cure. Przedstawiamy historię "Boys Don’t Cry", czyli pierwszego przeboju legendarnej grupy.
Chłopaki nie płaczą. Wielki hit The Cure
W 1979 The Cure wydał "Three Imaginary Boys". Na płycie znalazły się utwory takie jak "Fire in Cairo", "Grinding" czy "Foxy Lady". Zespół balansował na krawędzi punka, post punka, co zapewniło im oddaną grupę fanów. Wszystko zmieniło się w 1980 roku, kiedy grupa wydała amerykańską edycję albumu zatytułowaną "Boys Don’t Cry". Promował go utwór o tym samym tytule, jednak nie przypadł on do gustu fanom zespołu, którzy uznali go za "nudny’ i "zbyt popowy".
"Boys Don’t Cry" szybko stał się największym przebojem zespołu i do dziś uznawany jest za jeden z najlepszych w dyskografii The Cure. O czym tak naprawdę jest ta piosenka? To manifest przeciwko toksycznej męskości lat 80. Mężczyźni mieli być twardzi, silni i pozbawieni emocji, co nie spodobało się bardzo emocjonalnemu Robertowi Smithowi.
Zobacz także: Historia zatoczyła koło. Kultowy album Tomka Lipińskiego powraca na winylu!
Kiedy dorastałem, wywierano na mnie presję ze strony rówieśników, aby dostosować się do pewnych zachowań (...). A jako angielski chłopiec w tamtym czasie, zachęcano mnie, abym nie okazywał emocji w żadnym stopniu. A ja nie mogłem powstrzymać się od okazywania emocji, kiedy byłem młodszy. Nigdy nie uważałem, że okazywanie emocji jest niezręczne. Nie mogłem kontynuować bez pokazywania emocji — trzeba by być naprawdę nudnym piosenkarzem, żeby to zrobić. Więc zrobiłem z tego wielką sprawę. Pomyślałem: „Cóż, to część mojej natury, żeby sprzeciwiać się temu, że ktoś mi czegoś zabrania" - wyznał w wywiadzie dla NME w 2019 roku.
Koniec długoletniej przyjaźni
Pod koniec lat 80. The Cure było u szczytu popularności. Zespół nie był jednak w najlepszej kondycji. Lol Tolhurst zmagał się z poważnym uzależnieniem od alkoholu, które w 1989 roku poskutkowało usunięciem go z zespołu. Niespełna dwa lata później pozwał Roberta Smitha o prawa do piosenek The Cure, jednak przegrał proces. W 2011 udało im się odbudować relację, a Tolhurst wrócił do zespołu na czas trasy z okazji 30-lecia albumu "Faith".