Coś nagle przestawało działać - ona szczerze o jego problemach w tych sprawach
Joanna lat 35. Mieszka na wsi blisko Warszawy. Grzegorza poznała kilka lat temu w pracy. Był trochę starszy. Ona po nieudanym związku z początkującym lekarzem, on w trakcie rozwodu po dwuletnim małżeństwie. Dziś starają się o dziecko.
Zapytam prosto z mostu: seks w związku?
- Tak. A o co pytasz? Czy wciąż jest? Jest, ale już nie dziesięć razy dziennie, codziennie też nie. Zdarza się, że kilka dni z rzędu nie składa się.
Nie chce się wam?
- Jak będziesz zadawał takie pytania, to skończę rozmowę. Chce nam się, ale on pracuje od wczesnego ranka i wieczorami jest skonany. Ja z kolei najintensywniej pracuję od piątku do niedzieli. Prowadzenie własnej firmy wykańcza. Czasem nawet na seks nie starcza sił.
A dzieci?
- Nie ma, ale teraz już mają być. Kochamy się bez zabezpieczeń, jesteśmy dojrzali, mamy poukładane w głowach. Jest dom, drzewo i pies, niedawno uznaliśmy, że czas na kolejny krok.
Mieliśmy mówić o nim. Gotowa? Czy on zawsze chce i zawsze może?
- Razem chcemy. Mamy spokojny, wolny ranek lub wieczór. I tu pojawiał się kłopot. I to wcale nie narósł wraz z licznikiem wspólnie przeżytych lat, ale uderzył w nas prawie na początku, po kilku miesiącach razem. Wciąż zachowywaliśmy się jak zakochane szczeniaki, rzucaliśmy się na siebie.
A tu nagle klops, nie da się.
To znaczy?
- Ojej, no nie miał erekcji. To znaczy miał, ale szybko działo coś się złego i kochanie się kończyło. Wstyd o tym mówić?
- Trochę się krępuję, bo to nasze prywatne sprawy. Ale nie znasz i raczej nie poznasz mojego faceta, więc może jakoś to przeżyję.
Ale powiedziałaś, że potrafiliście to robić kilka razy dziennie, więc coś tu się nie zgadza?
- Mówiłam, że to było ciut później. On długo nie rozumiał, zrzucał winę na pracę, stres, nerwy związane z burzliwym rozstaniem z poprzednią partnerką albo że wypił za dużo.
Przepraszał?
- W kółko!
A ty mówiłaś...?
- Że nie musimy się śpieszyć, że pewnie ma rację, że się dopasujemy. Ale potem szłam do łazienki, patrzyłam w lustro i szukałam winy w sobie. Czy może w trakcie kochania się nie robię tego, czego ode mnie oczekuje? A może - to najgłupsze - już mu się nudzę, pomylił się?
Na szczęście nie zatrzymałam się na takim myśleniu.
Czyli uznałaś, że z Tobą jest wszystko ok, i to on ma jakiś problem.
- Nie tymi słowami, ale tak. Oczywiście wspierałam go i zapewniałam, że nic się nie stało. Mówiłam, że mamy całe życie na uciechy i jak się uspokoi dookoła, to na pewno wszystko będzie dobrze.
Inna sprawa, czy w to wierzyłam.
I wtedy pojawiła się tabletka?
- Nawet od razu dwie. Moja i jego, bo oboje nie lubiliśmy seksu z prezerwatywą. Poszliśmy z receptą do apteki kupić antykoncepcję dla mnie (to było parę lat temu). A skoro i tak już byliśmy w aptece, on wziął jeden z tych leków na erekcję, przy okazji. Tak było łatwiej.
Tych, które on może brać “bez recepty”?
- Widzę, że pan w temacie. Tak, takie. Pamiętam ten wieczór, byliśmy na działce, dużo było żartów, że się teraz nafaszerujemy i idziemy do łóżka. Jednak trzeba przyznać, że to był fajny wyjazd.
Nie przeszkadzało Ci, że musi się wspomóc, by być z Tobą?
- Nie, bo rozmawialiśmy o tym bardzo dużo. Pamiętaj, że to było kilka lat temu. Dziś o niektórych rzeczach nie rozmawiamy, rozumiemy się, że tak powiem, bez słów, wtedy musieliśmy sobie wszystko opowiadać. Myślę, że to był klucz do wszystkiego.
I pomogło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki?
- Pomogło, ale nie od razu. Ważne, że się udało. I wyszliśmy z tego mocniejsi.
Tabletka na erekcję jest z wami nadal?
- Nie wiem, to stało się naturalnie. Nawet nie pamiętam, kiedy przestał brać lek, czy i ile razy do tego wracał. Podobnie jak nie pamiętam, kiedy mieliśmy potem podobny problem.
To czego Ci życzyć?
- Tylko bez głupich żartów. Zgodziłam się na rozmowę tylko dlatego, że to są poważne sprawy i warto do nich poważnie podchodzić. A teraz pozwól, że nasza erekcja będzie naszą sprawą.