Czarek Piżewski opowiadał m.in. o występach w Anglii i Szkocji, o programie poświęconym covidowej kwarantannie, a także o... ściąganiu majtek przed komisją wojskową.
"W Anglii występowałem m.in. w budynku dawnego kościoła. To było dziwne uczucie. Podczas opowiadania jednego z żartów zorientowałem się, że z jednego witraży patrzy na mnie Jezus. Pomyślałem sobie: 'Ja je*ię... co ja robię...?'."
"Na swój pierwszy open mic poszedłem z myślą, że będzie dobrze. W klubie było 200 osób. Nie spodziewałem się takiego tłumu pod sceną. Wydawało mi się, że ludzi rozbawią historie, które przydarzyły mnie i moim kolegom.
Okazało się, że wyszło tragicznie. Publiczność w ogóle się nie śmiała.
Wracałem do domu w przeświadczeniu, że jestem naprawdę nieśmiesznym człowiekiem.
Potem przez parę dni dochodziłem do siebie po tej traumie."
"Na scenie opowiadam m.in. o lockdownie i kwarantannie. To był czas pełen absurdów. Nie można było wychodzić z domu, więc ludzie imprezowali online. Byłem prawdziwym kwarantannowym melanżownikiem. Podczas takich imprez np. wychodziliśmy "razem" na papierosa. Tzn. każdy wychodził zapalić na swój balkon z kamerą."
Posłuchaj całej rozmowy: